Bridge of Spies (2015)

Po przeciętnym "Lincolnie" Spielberg nie pozbierał się i nakręcił film jeszcze bardziej "starczy". Choć nie. To nie do końca prawda. "Most szpiegów" to tak naprawdę dwa filmy sklejone w jeden. I pierwszy z nich jest bardzo dobry. Problem stanowi ten drugi, od którego całość dostała swoją nazwę.



Pierwszy film to historia sowieckiego szpiega, który został schwytany w Nowym Jorku pod koniec lat 50. Jest to opowieść o tym, jak to Stany Zjednoczone zamierzają zorganizować proces pokazowy, w którym chcą udowodnić, że każdy ma u nich możliwość obrony i sprawiedliwego osądu. Dlatego też Rudolf Abel otrzymuje dobrego prawnika. Problem polega na tym, że wszyscy poza tym prawnikiem godzą się, że jest to pokazówka, że tak naprawdę wyrok zapadł jeszcze przed pierwszym posiedzeniem sądu. Jednak James B. Donovan to idealista, który wierzy, że Konstytucja jest fundamentem amerykańskiego stylu bycia i nie można jej ignorować lub nią manipulować dla doraźnych korzyści.

Sprawa Abla stanowi cały pierwszy akt "Mostu szpiegów". Jest on tak rozciągnięty, że wystarczyłoby dodać do niego kilka scen i spokojnie można byłoby go puścić jako samodzielny film. I byłoby to najlepsze dzieło w dorobku Spielberga od czasu "Monachium". Spodobał mi się klimat retro. To, że filmowi jest blisko do takich klasyków amerykańskiego kina, jak "Dwunastu gniewnych ludzi" czy "Pan Smith jedzie do Waszyngtonu". Olbrzymie wrażenie zrobiła na mnie sekwencja otwierająca. Później zaś spokojnie i precyzyjnie Spielberg buduje wielką pochwałę Ameryki, a jednocześnie tworzy bardzo aktualny (i krytyczny) komentarz do makiawelicznych metod walki z terroryzmem. Dzięki temu nie miałem uczucia, że jestem słuchaczem nudnego propagandowego wykładu. Ta część doskonale również wpisuje się w obecną sytuację Polski, a w szczególności w to, co zaczyna już nosić jakże chwytliwą nazwę "kryzysu konstytucyjnego".

Gdyby Spielberg na tym skończył film, pewnie dostałby ode mnie 7 albo 8. Niestety dla niego było to jedynie bardzo długie preludium. Jednak to, co nastąpiło później, rozwiało moją wiarę w możliwości Spielberga jako reżysera. Klimat retro, który na sali sądowej się sprawdzał, w sekwencjach berlińskich wygląda głupio i dziecinnie. Sceny z uwięzionym Powersem sprawiają wrażenie niedopracowanych lub pochodzących z niezależnych produkcji za kilkaset tysięcy dolarów. Spielberg tu i ówdzie próbuje podkręcić absurdalność zimnowojennych realiów, ale brakuje mu w tym wyczucia. A końcówka, to już mistrzowski popis patriotycznego bełkotu, nad którym już wcześniej Spielberg z trudem panował, a tutaj stracił kompletnie kontrolę. W efekcie od połowy filmu z rosnącym niedowierzaniem patrzyłem na to, co widzę. I końcowa ocena jest tego odbiciem.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)