Suffragette (2015)

Kiedy w Hollywood głośno dyskutuje się o roli kobiet w kinie, "Sufrażystki" mogły być ważnym elementem tejże debaty. Ale obraz Sarah Gavron wyrządzić może kobietom jedynie więcej szkód niż pożytku. Zrobiony przez z kobiet, z kobietami w dominujących rolach i opowiadający o ważnym dla nich ruchu film wypada po prostu blado. Nie sposób oglądając go zrozumieć, dlaczego został on nakręcony i co tak naprawdę jego twórczynie chciały widzom powiedzieć.



Wątpliwa jest już decyzja uczynienia z głównej bohaterki postaci fikcyjnej. Maud ma w zamierzeniu symbolizować "prostą angielską kobietę", o prawa której sufrażystki walczyły i która sama o nie walczy ponosząc przy tym osobistą ofiarę. Ale stając się amalgamatem różnych postaw, Maud zatraciła swój indywidualizm. Stała się typową postacią z polskiego kina – ożywioną ideą, a nie istotą z krwi i kości. Przesłanie, jakie symbolizuje, jest istotniejsze od osobistego dramatu, który staje się wyłącznie kołem napędzającym cherlawą fabułę. Co gorsza, skupienie uwagi na Maud sprawia, że prawdziwe bohaterki walki o prawa kobiet zostały zepchnięte na drugi plan, zdegradowane do funkcji fabularnego dodatku.

Reżyserka, wraz ze scenarzystką, nie potrafiły też zdecydować się na to, co o walce sufrażystek powinny widzom pokazać. Wybrały więc najgorszą (choć zarazem najczęściej wybieraną przez filmowców) opcję, czyli "wszystkiego po trochu". Efekt jest taki, że po obejrzeniu filmu za cud uznaję fakt, że kobiety w Wielkiej Brytanii w ogóle były w stanie wywalczyć prawo wyborcze. Na ekranie widać bowiem pozbawione strategii destrukcyjne działania garstki sfrustrowanych kobiet. Reżyserka nie potrafiła pokazać narastającego wrzenia społecznego. Masowy marsz na końcu nie ma w filmie żadnego uzasadnienia. Reżyserka wymaga od widzów przyjęcia "na wiarę" faktu, że śmierć jednej kobiety jakimś cudem poruszyła cały kraj. Choć i wcześniej i później wiele kobiet został skrzywdzonych walcząc o to, co uważały za swoje prawa.

Najgorszy grzech polega jednak na nonszalanckim traktowaniu samego tematu. Z jednej strony reżysera czuje się zobligowana do zaprezentowania całego katalogu krzywd, jakie były udziałem kobiet w czasach przed równouprawnieniem. Z drugiej strony jednak ogranicza się wyłącznie do ich wyliczania, brak tu głębszej refleksji nad źródłami i konsekwencjami. Wygląda to tak, jakby krzywdy były tak oczywiste, że reżyserka nie widziała potrzeby rozwodzenia się nad nimi. Ale przecież sam temat przewodni filmu jest równie oczywisty, więc dlaczego w ogóle Gavron "Sufrażystkę" nakręciła? To pytanie pozostało bez odpowiedzi.

Film został za to poprawnie zrealizowany. Ma nawet kilka całkiem dobrze zagranych scen. Choć niestety poza Carey Mulligan jedyną osobą, która się z obsady na plus wyróżniła jest Ben Whishaw. To zaś niezbyt dobrze świadczy o poprowadzeniu aktorek, bo przecież większość ról należała do kobiet.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)