The Philly Kid (2012)
Twórcy "Bestii w ringu" bardzo przewrotnie rozumieją słowa "Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie". Ich zdaniem oznacza to tyle co: świat jest brutalnym miejscem pełnym przemocy, postaraj się więc mieć lepszy miecz, by nie być tym, kto od niego ginie, lecz tym, który mieczem zadaje finalny cios.
Co prawda to właśnie przemoc doprowadziła Dillona i Jake'a do więzienia. Ale była to reakcja na przemoc ze strony innych. Gdyby nie odparli ataku, kto wie, ile osób by zginęło (w tym oni sami). Do więzienia trafili, ponieważ nie potrafili nad agresją zapanować. Kiedy jednak Dillon przyłoży się do treningu, wtedy okaże się, że przemoc jest jedyną siłą umożliwiającą odkupienie win i otworzy drzwi do świetlanej przyszłości. W ten sposób "Bestia w ringu" jest jednym z najbardziej antypacyfistycznych filmów, jakie tylko można sobie wyobrazić.
Szkoda więc, że nie jest to obraz udany. Dzieło drugiego Robina z Sherwood to rzecz do bólu przeciętna. Postaci są mocno schematyczne i raczej mnie irytowały niż wzbudzały chęć kibicowania im. Nie podobał mi się również sposób pokazania scen pojedynków w klatkach. Dziwaczne skoki montażowe, nieudane ujęcia panoramiczne i inne równie nietrafione decyzje sprawiały, że sceny te wyglądały po prostu głupio. Aktorsko również nie jest najlepiej. Ale to akurat – biorąc pod uwagę tematykę filmu – nie jest specjalnie zaskakujące. Dobrych filmów o byłych więźniach, którzy wkraczają na ring, żeby odzyskać honor, zdobyć prawdziwą wolność i kobietę, jest naprawdę niewiele. Pewnie zliczyłbym je (jeślibym się wysilił) na palcach obu rąk. A przecież temat wałkowany jest hurtowo. Mimo wszystko trochę żal mi Jasona Connery'ego. Biedak nie jest w stanie uniezależnić się od cienia swojego ojca.
Ocena: 4
Co prawda to właśnie przemoc doprowadziła Dillona i Jake'a do więzienia. Ale była to reakcja na przemoc ze strony innych. Gdyby nie odparli ataku, kto wie, ile osób by zginęło (w tym oni sami). Do więzienia trafili, ponieważ nie potrafili nad agresją zapanować. Kiedy jednak Dillon przyłoży się do treningu, wtedy okaże się, że przemoc jest jedyną siłą umożliwiającą odkupienie win i otworzy drzwi do świetlanej przyszłości. W ten sposób "Bestia w ringu" jest jednym z najbardziej antypacyfistycznych filmów, jakie tylko można sobie wyobrazić.
Szkoda więc, że nie jest to obraz udany. Dzieło drugiego Robina z Sherwood to rzecz do bólu przeciętna. Postaci są mocno schematyczne i raczej mnie irytowały niż wzbudzały chęć kibicowania im. Nie podobał mi się również sposób pokazania scen pojedynków w klatkach. Dziwaczne skoki montażowe, nieudane ujęcia panoramiczne i inne równie nietrafione decyzje sprawiały, że sceny te wyglądały po prostu głupio. Aktorsko również nie jest najlepiej. Ale to akurat – biorąc pod uwagę tematykę filmu – nie jest specjalnie zaskakujące. Dobrych filmów o byłych więźniach, którzy wkraczają na ring, żeby odzyskać honor, zdobyć prawdziwą wolność i kobietę, jest naprawdę niewiele. Pewnie zliczyłbym je (jeślibym się wysilił) na palcach obu rąk. A przecież temat wałkowany jest hurtowo. Mimo wszystko trochę żal mi Jasona Connery'ego. Biedak nie jest w stanie uniezależnić się od cienia swojego ojca.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz