Wasp (2015)
Ach te etykietki. Najpierw spędzamy sporo czasu i wysiłku, by zdecydować się, które z nich do nas pasują. A kiedy już je wybierzemy, to może okazać się, że nie do końca do nich pasujemy. I co wtedy zrobić?
Kiedy poznajemy Jamesa, Oliviera i Caroline, wszystko wydaje się być jasne: oni są w sobie zakochani, ona jest znajomą, którą się toleruje, bo tak wypada. Ale Olivier, który zanim ujawnił światu, że jest gejem, miał na koncie związki z kobietami, po krótkim okresie niechęci do Caroline zaczyna być nią zafascynowany. Co gorsza, jego zainteresowanie nie przechodzi niezauważone. Nie przez Jamesa (a w każdym razie nie na początku), a przez Caroline. Trudno jest ignorować coś, co ktoś nazwie, zdefiniuje, nada temu etykietkę.
"Wasp" to kino, które lubię. Niejednoznaczni bohaterowie, niejednoznaczne relacje, sporo subtelnych, podskórnych interakcji. Reżyser fantastycznie radzi sobie z pokazanie problemu jakim jest obsesja ludzi na punkcie "określania siebie". I nie dotyczy to tylko orientacji seksualnej, choć w tym przypadku – ponieważ w wielu kręgach jest to wciąż aspekt wojny kulturowej/molarnej/cywilizacyjnej – nacisk jest o wiele silniejszy, bo musisz być z nami albo stajesz przeciwko nam. Bycie sobą schodzi na drugi plan. Co gorsza, kiedy już się określisz, to musisz robić wszystko, by do etykietki pasować. "Niewyobrażalne" jest bowiem, żeby to etykietka dopasowywała się do nas. Nie po to całe pokolenia walczyły o nadanie im takiej a nie innej wagi, wartości, definicji, by teraz każdy robił z nimi, co chce.
Ale człowiek jest istotą skomplikowaną. A jeśli chodzi o uczucia to - wbrew temu, do czego chciałyby przekonać obie walczące strony – zakochujemy się w osobie, anatomiczne znaczniki płci mają mniejsze znaczenie. Widać to doskonale w historii Jamesa, Oliviera i Caroline. Gdyby nie konieczność zachowywania się zgodnie z zadeklarowaną orientacją, i tak skomplikowanej relacji ubyłby jeden poważny problem.
Film spodobałby mi się bardziej, gdyby reżyser zrezygnował z natrętnej symboliki. Naprawdę wszystkie te mini-scenki z osą mógł sobie darować.
Ocena: 6
Kiedy poznajemy Jamesa, Oliviera i Caroline, wszystko wydaje się być jasne: oni są w sobie zakochani, ona jest znajomą, którą się toleruje, bo tak wypada. Ale Olivier, który zanim ujawnił światu, że jest gejem, miał na koncie związki z kobietami, po krótkim okresie niechęci do Caroline zaczyna być nią zafascynowany. Co gorsza, jego zainteresowanie nie przechodzi niezauważone. Nie przez Jamesa (a w każdym razie nie na początku), a przez Caroline. Trudno jest ignorować coś, co ktoś nazwie, zdefiniuje, nada temu etykietkę.
"Wasp" to kino, które lubię. Niejednoznaczni bohaterowie, niejednoznaczne relacje, sporo subtelnych, podskórnych interakcji. Reżyser fantastycznie radzi sobie z pokazanie problemu jakim jest obsesja ludzi na punkcie "określania siebie". I nie dotyczy to tylko orientacji seksualnej, choć w tym przypadku – ponieważ w wielu kręgach jest to wciąż aspekt wojny kulturowej/molarnej/cywilizacyjnej – nacisk jest o wiele silniejszy, bo musisz być z nami albo stajesz przeciwko nam. Bycie sobą schodzi na drugi plan. Co gorsza, kiedy już się określisz, to musisz robić wszystko, by do etykietki pasować. "Niewyobrażalne" jest bowiem, żeby to etykietka dopasowywała się do nas. Nie po to całe pokolenia walczyły o nadanie im takiej a nie innej wagi, wartości, definicji, by teraz każdy robił z nimi, co chce.
Ale człowiek jest istotą skomplikowaną. A jeśli chodzi o uczucia to - wbrew temu, do czego chciałyby przekonać obie walczące strony – zakochujemy się w osobie, anatomiczne znaczniki płci mają mniejsze znaczenie. Widać to doskonale w historii Jamesa, Oliviera i Caroline. Gdyby nie konieczność zachowywania się zgodnie z zadeklarowaną orientacją, i tak skomplikowanej relacji ubyłby jeden poważny problem.
Film spodobałby mi się bardziej, gdyby reżyser zrezygnował z natrętnej symboliki. Naprawdę wszystkie te mini-scenki z osą mógł sobie darować.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz