D'Ardennen (2015)
"Ardeny" są zwodniczo prostym filmem. Za banalną opowieścią o dwóch braciach kryją się całkiem mocne argumenty za karą śmierci. Obraz Robina Pronta pokazuje bowiem świat, w którym człowiek jest monolitem złożonym z impulsów i motywacji niezmiennych. Idea transcendencji to mrzonka. Człowiek jest tym, kim jest i nic tego nie zmieni. A jeśli tak jest, to osobniki, które psują pulę genetyczną, które zagrażają populacji, muszą być usuwane. Dawanie drugiej szansy jest w tym przypadku proszeniem się o katastrofę. I kiedy ta nadchodzi, bo musi, winę ponosi nie ten, który do niej doprowadził, lecz ci wszyscy, którzy na to zezwolili akceptując destrukcyjną jednostkę.
Choć nie jest to wizja świata, z którą się zgadzam, to Pront wymyślił całkiem niezłe argumenty. Szkoda więc, że jego filmowa opowieść nie okazała się równie pomysłowa. "Ardeny" przez długi czas są niepotrzebnie rozwleczone. A kiedy zaczyna się coś dziać, jest to tak absurdalnie naszpikowane kolejnymi zwrotami akcji, że po prostu "gryzie się" to z tym, co było wcześniej. Narracyjnie całość przypomina – niestety - film powstające w Polsce. Za dużo tu dumania, za mało ciekawych interakcji. Wraz z pojawieniem się napisów poczułem ulgę, a jednocześnie spory niedosyt.
Ocena: 5
Choć nie jest to wizja świata, z którą się zgadzam, to Pront wymyślił całkiem niezłe argumenty. Szkoda więc, że jego filmowa opowieść nie okazała się równie pomysłowa. "Ardeny" przez długi czas są niepotrzebnie rozwleczone. A kiedy zaczyna się coś dziać, jest to tak absurdalnie naszpikowane kolejnymi zwrotami akcji, że po prostu "gryzie się" to z tym, co było wcześniej. Narracyjnie całość przypomina – niestety - film powstające w Polsce. Za dużo tu dumania, za mało ciekawych interakcji. Wraz z pojawieniem się napisów poczułem ulgę, a jednocześnie spory niedosyt.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz