We Steal Secrets: The Story of WikiLeaks (2013)
Alex Gibney z całą pewnością potrafi się zakręcić wokół dobrego tematu. W końcu kręcił o Jobsie, Armstrongu, Al-Kaidzie, pedofilii w kościele, przekrętach finansowych. "Ściśle tajne: Historia WikiLeaks" też porusza nośny (choć dziś już trochę zapomniany) temat. Problem polega na tym, że Gibney jest dokumentalnym wyrobnikiem. Jego filmy (a w każdym razie ten) są kopalnią interesujących faktów, z których nic nie wynika.
W niektórych dokumentach Gibney udowadniał, że ma zdolności analityczne, że potrafi nie tylko zestawiać wydarzenia, ale również wyciągać z nich wnioski. Tym razem niestety jedynie zadowalał się delikatnymi aluzjami i pytaniami bez podpowiedzi. Nie wykorzystał zestawienia osób Maninga i Assange'a, choć kiedy mówił o tym, kto jest prawdziwym bojownikiem o prawdę i dostęp do informacji, to takie zestawienie analityczno-syntetyczne wydawało się czymś oczywistym. Otwartym zostawił temat prasy i dziennikarzy, którzy zostali w całej aferze WikiLeaks zignorowani, a przez to pozostali bezpieczni. Dlaczego tak się stąło, jakie były tego przyczyny i – co ciekawsze – skutki oraz reperkusje. Gibney rzuca też bliżej niesprecyzowane aluzje na temat tego, że pobyt Assange'a w areszcie w Wielkiej Brytanii ma drugie, niewiadome dno. Reżyserowi starcza sił, by przypomnieć prawo Wielkiej Brytanii i Szwecji dotyczące ekstradycji, ale nie pokusił się na spekulacje. W ogóle w tym filmie Gibney niechętnie wyciąga wnioski pozostawiając to innym albo rezygnując z nich na rzecz znaków zapytania.
Dla mnie takie podejście było mocno niesatysfakcjonujące. Same fakty to za mało. Pewnie, gdybym mniej o WikiLeaks słyszał, bardziej by mnie to, co "ujawnia" Gibney zainteresowało. Ale tak nie jest, więc czułem, że zmarnowałem czas/
Ocena: 5
W niektórych dokumentach Gibney udowadniał, że ma zdolności analityczne, że potrafi nie tylko zestawiać wydarzenia, ale również wyciągać z nich wnioski. Tym razem niestety jedynie zadowalał się delikatnymi aluzjami i pytaniami bez podpowiedzi. Nie wykorzystał zestawienia osób Maninga i Assange'a, choć kiedy mówił o tym, kto jest prawdziwym bojownikiem o prawdę i dostęp do informacji, to takie zestawienie analityczno-syntetyczne wydawało się czymś oczywistym. Otwartym zostawił temat prasy i dziennikarzy, którzy zostali w całej aferze WikiLeaks zignorowani, a przez to pozostali bezpieczni. Dlaczego tak się stąło, jakie były tego przyczyny i – co ciekawsze – skutki oraz reperkusje. Gibney rzuca też bliżej niesprecyzowane aluzje na temat tego, że pobyt Assange'a w areszcie w Wielkiej Brytanii ma drugie, niewiadome dno. Reżyserowi starcza sił, by przypomnieć prawo Wielkiej Brytanii i Szwecji dotyczące ekstradycji, ale nie pokusił się na spekulacje. W ogóle w tym filmie Gibney niechętnie wyciąga wnioski pozostawiając to innym albo rezygnując z nich na rzecz znaków zapytania.
Dla mnie takie podejście było mocno niesatysfakcjonujące. Same fakty to za mało. Pewnie, gdybym mniej o WikiLeaks słyszał, bardziej by mnie to, co "ujawnia" Gibney zainteresowało. Ale tak nie jest, więc czułem, że zmarnowałem czas/
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz