Goodbye to All That (2014)
Otto Wall wydaje się być mężczyzną idealny. Świetnie wygląda, a w łóżku jest demonem seksu. Dlatego też łatwo jest uznać jego wkrótce-byłą-żonę za egocentryczną zdzirę, która bardziej dba o to, co dobre dla niej, a nie o to, co dobre dla rodziny. Jednak to tylko dowodzi, jak złudne jest pierwsze wrażenie. Bo choć Otto jest naprawdę przyzwoitym facetem, miłym, sympatycznym i przystojnym, to nie zmienia to faktu, że jest też totalnym narcystycznym dupkiem. Żyje w świecie, w którym bierze wszystko za pewnik. A to czyni z niego ślepego na potrzeby córki i żony, ba – nawet jego własne.
Za pokazanie, że egoista może być sympatyczny ale wcale nie mniej toksyczny, twórcy "Było, minęło" mają u mnie plusa. Ale jeszcze większy plus mają za to, że choć nominalnie bohaterem filmu jest Otto, to w rzeczywistości jest to portret współczesnych kobiet. I bardzo mi się on podoba. W "Było, minęło" nie mamy do czynienia ze stereotypowo kojarzoną z kobiecością biernością. Niemal wszystkie bohaterki są kobietami aktywnymi, które wiedzą, czego chcą i potrafią po to sięgać. Są wyzwolone, są świadome swoich potrzeb, są wolne. No może nie do końca. Zagorzała chrześcijanka wciąż ma egzystencjalne rozterki – spełnienie własnych potrzeb kończy się u niej epizodem rozpaczy wynikającym z przyswojonego poczucia winy. Ale – na szczęście – to poczucie winy nie powstrzymuje jej przed realizowaniem się w taki sposób, w jaki ma na to ochotę.
Niestety narracyjnie "Było, minęło" nie jest w połowie tak wyemancypowane. Opowieść podąża koleinami kina niezależnego. A momenty humorystyczne wyglądają, jakby to była jakaś ugrzeczniona wersja komedii z Dane'em Cookiem. Co jednak warto podkreślić, Paul Schneider zaskakująco dobrze sprawdza się jako alternatywa Cooka. I to zarówno jeśli chodzi o aparycję jak i o jego sympatyczność.
Ocena: 6
Za pokazanie, że egoista może być sympatyczny ale wcale nie mniej toksyczny, twórcy "Było, minęło" mają u mnie plusa. Ale jeszcze większy plus mają za to, że choć nominalnie bohaterem filmu jest Otto, to w rzeczywistości jest to portret współczesnych kobiet. I bardzo mi się on podoba. W "Było, minęło" nie mamy do czynienia ze stereotypowo kojarzoną z kobiecością biernością. Niemal wszystkie bohaterki są kobietami aktywnymi, które wiedzą, czego chcą i potrafią po to sięgać. Są wyzwolone, są świadome swoich potrzeb, są wolne. No może nie do końca. Zagorzała chrześcijanka wciąż ma egzystencjalne rozterki – spełnienie własnych potrzeb kończy się u niej epizodem rozpaczy wynikającym z przyswojonego poczucia winy. Ale – na szczęście – to poczucie winy nie powstrzymuje jej przed realizowaniem się w taki sposób, w jaki ma na to ochotę.
Niestety narracyjnie "Było, minęło" nie jest w połowie tak wyemancypowane. Opowieść podąża koleinami kina niezależnego. A momenty humorystyczne wyglądają, jakby to była jakaś ugrzeczniona wersja komedii z Dane'em Cookiem. Co jednak warto podkreślić, Paul Schneider zaskakująco dobrze sprawdza się jako alternatywa Cooka. I to zarówno jeśli chodzi o aparycję jak i o jego sympatyczność.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz