Love & Friendship (2016)
Urocza ramotka. Whit Stillman nie tylko sięgnął po kostiumową opowieść, ale także postanowił potraktować ją tak, jak to dawniej bywało. W efekcie "Przyjaźń czy kochanie?" jest teatralnym przedstawieniem zbudowanym z całej serii epizodów opierających się na mniej lub bardziej błyskotliwych dialogach, które zostały sprytnie wpasowane w formę rodem z zupełnie innej epoki (jak choćby doskonały pomysł, znany z afiszy sprzed stulecia, prezentacji poszczególnych postaci).
Forma ta nie ma w sobie tej świeżości i tej przenikliwości, co na przykład "Wojna domowa". Sam Stillman ma również na swoim koncie ciekawsze dzieła ("Pannice w opałach"!). Niemniej jednak jest to bardzo przyjemna rzecz, pokazująca, że w przypadku kostiumowej opowieści niewiele potrzeba do widzom do szczęścia.
To, co trochę ginie w tej frywolnej przewrotności prezentacji, to sam temat opowieści. "Przyjaźń czy kochanie?" pokazuje kobiecą perspektywę życia w mocno skostniałym patriarchalnym społeczeństwie. Jednak mężczyźni są tutaj wyraźnie słabszą płcią. Mogą rządzić światem, ale sami są z łatwością manipulowani przez ambitne kobiety. Lady Susan jest skrajną egocentryczką. Ale trudno nie odnieść wrażenie, że stała się nią tylko dlatego, że to zapewnia jej przetrwanie. Wie, jakie miejsce przez wzgląd na płeć ma w społeczeństwie, ale upiera się przy tym, by korzystać z życia na wszystkie możliwe sposoby. Nawet za cenę nadwyrężonych relacji z córką. Wie, jak przetrwać w świecie, w którym kobiety są teoretycznie obywatelkami drugiej kategorii. Ba, będąc obeznaną z mechanizmami rządzącymi tym światem, potrafi wykorzystać je na swoją korzyść. Inne panie może nie są aż tak makiaweliczne w swoich poczynaniach, co wcale nie czyni je przez to mniejszymi mistrzyniami manipulacji (słodka Catherine bez większych problemów potrafi przekonać męża, żeby zabrał ją do Londynu, kiedy czuje, że musi wziąć sprawy w swoje ręce).
Mam wrażenie, że opowieść jest bardziej cyniczna niż to pokazał Stillman, że ten wolał z całości zrobić lekką komedyjkę. Trochę szkoda. Bo wydaje mi się, że pazur satyry mógł zostać bardziej wyostrzony. Dałoby to całości większego kopa. A tak jest tylko miło i przyjemnie.
Ocena: 6
Forma ta nie ma w sobie tej świeżości i tej przenikliwości, co na przykład "Wojna domowa". Sam Stillman ma również na swoim koncie ciekawsze dzieła ("Pannice w opałach"!). Niemniej jednak jest to bardzo przyjemna rzecz, pokazująca, że w przypadku kostiumowej opowieści niewiele potrzeba do widzom do szczęścia.
To, co trochę ginie w tej frywolnej przewrotności prezentacji, to sam temat opowieści. "Przyjaźń czy kochanie?" pokazuje kobiecą perspektywę życia w mocno skostniałym patriarchalnym społeczeństwie. Jednak mężczyźni są tutaj wyraźnie słabszą płcią. Mogą rządzić światem, ale sami są z łatwością manipulowani przez ambitne kobiety. Lady Susan jest skrajną egocentryczką. Ale trudno nie odnieść wrażenie, że stała się nią tylko dlatego, że to zapewnia jej przetrwanie. Wie, jakie miejsce przez wzgląd na płeć ma w społeczeństwie, ale upiera się przy tym, by korzystać z życia na wszystkie możliwe sposoby. Nawet za cenę nadwyrężonych relacji z córką. Wie, jak przetrwać w świecie, w którym kobiety są teoretycznie obywatelkami drugiej kategorii. Ba, będąc obeznaną z mechanizmami rządzącymi tym światem, potrafi wykorzystać je na swoją korzyść. Inne panie może nie są aż tak makiaweliczne w swoich poczynaniach, co wcale nie czyni je przez to mniejszymi mistrzyniami manipulacji (słodka Catherine bez większych problemów potrafi przekonać męża, żeby zabrał ją do Londynu, kiedy czuje, że musi wziąć sprawy w swoje ręce).
Mam wrażenie, że opowieść jest bardziej cyniczna niż to pokazał Stillman, że ten wolał z całości zrobić lekką komedyjkę. Trochę szkoda. Bo wydaje mi się, że pazur satyry mógł zostać bardziej wyostrzony. Dałoby to całości większego kopa. A tak jest tylko miło i przyjemnie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz