The Purge: Election Year (2016)

"Noc oczyszczenia" to jedna z najbardziej zmarnowanych serii kinowych w historii. Ma świetny pomysł, który jednak nigdy nie doczekał się satysfakcjonującej realizacji. Pierwsza część była zalążkiem pomysłu. Przy drugiej coś się ruszyło we właściwym kierunku. Liczyłem więc, że w trójce będzie już przynajmniej przyzwoicie. Tym bardziej, że przecież znów w obsadzie jest Frank Grillo. Niestety pozostawienie u sterów Jamesa DeMonaco było poważnym błędem. Facet najwyraźniej jest święcie przekonany, że zrobił dobre filmy i niewiele zmienił.



W zasadzie mógłbym skopiować to, co napisałem przy okazji "Anarchii", DeMonaco znów nie potrafił skoncentrować się na jednej historii. Historie łączy ze sobą grubymi nićmi, a każda z nich w zasadzie należy do innego filmu. Całość sprowadza się do bardzo naiwnych i patetycznych deklamacji, które poziomem nie wykraczają poza zdolności pisarskie ucznia podstawówki. Niektóre dialogi są po prostu niemożliwe do wysłuchania.

Poszczególne wątki są niewiele lepsze od dialogów. Ten o grupie trzymającej władzę wypada groteskowo. DeMonaco zrobił z Ojców Założycieli karykatury purytanów z czasów palenia czarownic w Salem. W satyrze mogłoby się to sprawdzić, ale tutaj wypada idiotycznie. Naprawdę trudno taktować ich jako poważne zagrożenie, kiedy zachowują się jak pięciolatki ogrywające komiksowych superłotrów. A jeden z tego grona wygląda, jakby był White Walkerem, który postanowił pojechać sobie na wakacje do ciepłych krajów.

Jeszcze gorszy jest wątek społeczny, którego bohaterami są Meksykanie, Afroamerykanie i ich  mieszanki. Sytuacje z ich udziałem przypominają najbardziej drętwe sceny z filmów propagandowych albo edukacyjnych. Mogłem je traktować wyłącznie jako próbę eksploatacji nastrojów społecznych panujących w amerykańskich mniejszościach etnicznych.

Jedyny wątek, który miał jako taki potencjał, to wątek pani senator walczącej o zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Ale i tu DeMonaco pozwolił sobie na kilka głupot. Przede wszystkim brakuje w nim napięcia i celu. Nic nie jest właściwie obudowane, brakuje podprowadzenia, zwroty akcji są miałkie, a przez to scena kulminacyjna nudna i niezborna. A już naprawdę kretyńskim pomysłem było wprowadzenie oddziału neonazistów (któremu oczywiście zostanie przeciwstawiony gang... chyba nie muszę pisać o tym, jaki jego członkowie mają kolor skóry).

Sama Noc Oczyszczenia też nie prezentuje się zbyt ciekawie. DeMonaco większość rzezi sprowadza do roli tła, co pozwala mu powtarzać pomysły, które wykorzystał już w poprzednich filmach (szczególnie upodobał sobie motyw kobiet dokonujących zbrodni, a potem żałujących lub popadających w stan katatonii). Główni bohaterowie mają bezpośrednio do czynienia ledwie z kilkoma incydentami. I większość z nich kończy się zanim zdążyły się naprawdę rozkręcić (w zasadzie tylko finał jest odpowiednio rozbudowany; jako tako wypada też atak na sklep). Narracja pędzi jak szalona, więc nie ma tu czasu na napięcie. Konieczność żonglowania zbyt dużą ilością bohaterów i wątków prowadzi do tego, że większość z tego, co widać na ekranie nie budzi zainteresowania. Nawet jeśli niektóre pomysły rozbudowy wizji świata były niezłe (np. idea podziemia lekarskiego).

Najgorsze jest to, że reżyser zostawił sobie furtkę, by do tego świata powrócić. Sam chętnie zobaczyłbym kolejną "Noc oczyszczenia", ale pod jednym warunkiem: scenariusz nie będzie nawet leżał w pobliżu DeMonaco.

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)