Kollektivet (2016)

W 99 przypadkach na 100 stwierdzenie zgonu człowieka nie nastręcza większych problemów. Ale z rozpoznaniem śmierci związku jest inaczej. Często uświadomienie sobie, że już od dawna jest się dla kogoś bliskiego tylko kimś, kogo kiedyś się kochało, następuje późno, po serii nieprzyjemnych wydarzeń.



Tak jest w przypadku związku Erika i Anny. Kiedy ich poznajemy, wydaje się, że są harmonijną rodziną. Ale Anna zaczyna przejawiać przemożną chęć zmiany. Nie rozumie jeszcze, że jest to efekt śmierci związku, że jej małżeństwo umarło już jakiś czas temu. Kobieta wciąż jednak wierzy, że kocha męża (nawet kiedy bezpardonowo zadaje mu cios poniżej pasa, mówiąc, że jest nudny i że ma już dość słuchania jego anegdot, że chciałaby być stymulowana przez kogoś innego), a chęć odmiany jest tylko nieszkodliwą próbą wyrwania się z rutyny. Wmanewrowuje więc Erika w zorganizowanie w jego rodzinnej rezydencji komuny. I Anna jest zachwycona nową sytuacją. W końcu może odetchnąć pełną piersią. Ale jest ślepa na dramatyczne sygnały ze strony Erika, którego nowa sytuacja przerosła. Zamiast jednak postawić na swoim i sprzeciwić się pomysłowi komuny, on powoli wymyka się żonie znajdując ukojenie i własny sposób na stymulację swojego "ja" w postaci nowszej, młodszej partnerki. W ten sposób jednak ujawnił tylko to, co było faktem już od dłuższego czasu – małżeństwo z Anną umarło. Jego żona jednak wciąż będzie fakty ignorować...

Vinterberg powraca w "Komunie" do tematu, który już kilkakrotnie przyniósł mu sukces, czyli do dekonstrukcji relacji rodzinnych i prześwietlania dynamiki ludzkich zależności. W swoim najnowszym filmie pokazuje niesamowitą siłę samooszukiwania, które może prowadzić nawet na skraj szaleństwa. Pokazuje również, że altruizm nie istnieje. Każde działanie człowieka motywowane jest egoistycznymi impulsami. Czasem na tym mogą skorzystać inni (ale jest to jedynie efekt uboczny). Czasem to, co rodzi się z potrzeby spełnienia naszych pragnień, ewoluuje pod wpływem egoistycznych potrzeb innych w nowy twór, którego częścią już być nie możemy.

Niestety tym razem Vinterberga opuścił zmysł narracyjny. W "Komunie" panuje niepotrzebny bałagan. Reżyser rozdrabnia się przyjmując różne punkty widzenia, jak chociażby nieustannie fiksując się na fotogenicznej, ale dla wymowy filmu niemającej większego znaczenia, twarzy Freji (córki Erika i Anny). To zaś mocno osłabia obie główne postaci i sprawia, że wiele scen jest po prostu aktorsko marnowanych. Co z tego, że Trine Dyrholm świetnie zagrała w jakiejś scenie, skoro sama w sobie sekwencja nie jest w stanie przykuć uwagi. Miejscami w "Komunie" panuje taki chaos, że naprawdę z wielkim trudem przychodziło mi uwierzenie, że za kamerą stał facet odpowiedzialny za "Festen", "Moją drogą Wendy" i ostatnio za "Z dala od zgiełku". Jak dla mnie był to najgorszy film Vintenberga w jego karierze. I liczę, że będzie to jego jedyna wpadka.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

The Sun Is Also a Star (2019)

Nurse 3-D (2013)

Les dues vides d'Andrés Rabadán (2008)

Paradise (2013)