Yo soy la felicidad de este mundo (2014)

"Chcę być z tobą" – mówi jeden z bohaterów filmu do drugiego. "Chcę" jest kluczowym słowem. Jest ono kwintesencją całej twórczości Juliána Hernándeza. Pokazuje wewnętrzny brak zgodności ludzkiej natury. "Chcę" oznacza pragnienie, które jest sprzeczne z "Ja". Oznacza świadomość wewnętrznego braku, który może wypełnić tylko druga osoba. Ale zarazem nie może, ponieważ "Ja" jest kompletne, jest tym, czym jest, właśnie z owym brakiem i nie może funkcjonować  poprzez negację wewnętrznego kodu zachowania. Dlatego też "chcę" wyraża wieczne niespełnienie, przyciąganie, niemożliwość. "Chcę być z tobą" bohater wypowiada do drugiego, kiedy w jego mieszkaniu przebywa inny chłopak, z którym jest siłą rozpędu, fizycznego substytutu wypełnienia duchowej pustki. Substytutu o krótkim terminie przydatności do użycia.



Oglądając film Hernándeza, szczególnie środkową część, można dojść też do wniosku, że katarzy słusznie diagnozowali naturę człowieka. Meksykański reżyser pokazuje w tej sekwencji życie jako fizyczną pogoń za nieuchwytną duszą. Seks staje się narkotykiem, potrzeba ludzkiego dotyku głodem niemożliwym do zaspokojenia. Ale człowiek nie ma wyjścia, musi raz za razem powtarzać te same działania, mając na dzieję, że tym razem będzie inaczej, wiedząc, że tak nie będzie. Jednak katarzy oszukiwali siebie, kiedy twierdzili, że rezygnacja z relacji fizycznej stanowi rozwiązanie. Głód istnieje wewnątrz człowieka, seks jest tylko jego objawem, a nie przyczyną.

Hernández w niektórych kręgach jest cenionym reżyserem. Postanowiłem więc dać mu szansę, choć nie jestem fanem "Tysiąca spokojnych chmur". Początek jego nowego filmu pozytywnie mnie zaskoczył swoją zwyczajnością. W miarę normalna narracja, dość zwyczajne postaci i wydarzenia, które mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości. Reżyser potrafił też całkiem sugestywnie pokazać relację między Emilianem a Andresem. Niestety później wrócił na właściwe tory metafor i rąbanych toporem alegorii. Niepotrzebnie też rzuca oczywiste tropy interpretacyjne ("Tęsknota Veroniki Voss"). Na dodatek jego fetysz ruchu kołowego i obrotowego wydostał się tutaj spod wszelkiej kontroli. To w dużym stopniu przekreśliło dobre pierwsze wrażenie. Mimo to całość jest o niebo lepsza od "Tysiąca spokojnych chmur". Co nie zmienia faktu, że w filmie najfajniej wypada sam tytuł. Reszta nie dorasta mu do pięt.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)