Blair Witch (2016)

Na "Blair Witch" szedłem z duszą na ramieniu. Bałem się tego tytułu. "Blair Witch Project" to przecież część nieświętej trójcy – trzech najgorszych filmów lat 90. ubiegłego wieku. Ale miałem też wielkie nadzieje. Za filmem stoją przecież Adam Wingard i Simon Barrett, czyli tandem odpowiedzialny za bardzo dobrego "Następny jesteś ty" i rewelacyjnego "Gościa". Skoro potrafili wycisnąć wszystko, co najlepsze z formuły "home invasion" i vhs-owej stylistyki, to liczyłem, że i "found footage" w ich rękach stanie się w końcu czymś interesującym.



Przede wszystkim jednak wierzyłem w to, że "Blair Witch" będzie jedynie bazowało na mitologii stworzonej 17 lat temu przez Myricka i Sáncheza, ale tak naprawdę będzie samodzielnym dziełem. I właśnie tutaj zawiodłem się na całej linii. Film Wingarda i Barretta jest nie tyle kontynuacją ile powtórką oryginału. Twórcy odtwarzają wszystkie rozpoznawalne sceny 'Blair Witch Project", a ich samodzielny wkład ogranicza się do podrasowania detali. Jest to rzecz tak bliska BWP, że Screen Junkies nie będą musieli robić nowego Honest Trailer, bo mogą spokojnie puścić ten, który przygotowali dla oryginału.

Na tym jednak nie kończą się problemy. Pierwsze 45 minut "Blair Witch" jest czasem kompletnie zmarnowanym. Reżyser zdaje się w ogóle nie interesować budowaniem klimatu. Zamiast tego skupia się tylko na jednym – na pokazaniu widzom, jak to bohaterowie korzystają z różnych narzędzi do rejestracji obrazu i dźwięku. Chce nas tymi scenami zmęczyć, byśmy "uwierzyli, że to naprawdę są taśmy odkryte przypadkowo w lesie, a nie inscenizacje. Ta wiara jest mu bardzo potrzebna, bo kiedy w końcu zacznie się coś dziać, to sceny found footage zaczną być coraz bardziej naciągane.

To skupienie się na uzasadnieniu istnienia filmu w takiej formie sprawia, że giną gdzieś bohaterowie. Praktycznie nic o nich nie wiemy, poza tym że James to brat bohaterki z oryginału. Ich charaktery nie są choćby w minimalnym stopniu rozbudowane. Przez to naprawdę nie potrafiłem zmusić się do tego, żeby wczuć się w ich niedolę, żeby kibicować im w walce o przetrwanie. Było mi zupełnie obojętne, co się z nimi stanie i czy w ogóle przeżyją.

W całym filmie znalazło się zaledwie kilka momentów, które zwróciły moją uwagę. Sceny z nogą jednej z postaci były fajne, a ostatnia z nich to chyba w ogóle najlepszy moment w całym "Blair Witch". Podobał mi się też klaustrofobiczny moment przeciskania się przez wąski tunel. Choć tę sekwencję psuło trochę to, że bohaterka nawet ogarnięta paniką i desperacką próbą przetrwania nie zapominała o strategicznym ułożeniu kamery tak, by kadry wypadały szczególnie sugestywnie.

Wingard niestety poszedł w ślady Bena Wheatleya, który po całej serii fajnych filmów, w tym roku mnie zawiódł "High-Rise'em". Na szczęście Wheatley chyba szybko się zrehabilituje. Zwiastun "Free Fire" sprawił, że już nie mogę doczekać się filmu. Mam nadzieję, że z Wingardem będzie podobnie.

Ocena: 2

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)