King of the Belgians (2016)

Jestem przekonany, że wielu osobom "King of the Belgians" bardzo się spodoba. Bo kto nie lubi fajtłapowatych acz sympatycznych bohaterów, którzy wyruszają w podróż, podczas której mają okazję zmienić się czy też po prostu zrealizować swój potencjał?



Pod tym względem belgijska komedia jest standardowym filmem. Tytułowy król to naprawdę miła postać. Kiedy go poznajemy, jest popychadłem, marionetką, a często powodem do wstydu dla belgijskiego rządu. Ale to dobry człowiek, który po prostu musi nauczyć się mówić "nie" i bronić swojego zdania. Niespodziewana tragedia – rozpad Belgii – stanie się dla niego błogosławieństwem. Podczas nieprzemyślanej podróży przez pół Europy spotka zwyczajnych ludzi. Ich historie, od tych trywialnych (dzieci członkini bułgarskiego zespołu folkowego), po mrożące krew (serbski snajper), wzmocnią go psychicznie i pozwolą odnaleźć własny głos. W tej podróży towarzyszy mu grupa równie uroczych i na swój sposób "niedorobionych" postaci.

Całość buduje klimat przygody, absurdu, powagi i żartu. Wzmacnia to jeszcze specyficzna forma, która wyróżnia "King of the Belgians" na tle podobnych komedii drogi. Został on bowiem nakręcony jako mocumentary, a ponieważ reżyserami są dokumentaliści, wiele ze scenek wygląda jak prawdziwy dokument. I te wstawki spodobały mi się najbardziej, bo nadały filmowi chropowatości, namacalności. To, co nie przypadło mi do gustu, to samo poczucie humoru twórców. Choć niektóre sceny rozśmieszyły mnie, to zdecydowana większość kompletnie do mnie nie przemawiała. Wydaje się, że pod tym względem "King of the Belgians" jest kinem bardzo hermetycznym: albo chwytasz humor albo się nudzisz. W moim przypadku prawdziwsza okazała się druga opcja.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)