Mistress America (2015)
Lubię Noah Baumbacha. Ale wolę, kiedy pracuje z Wesem Andersonem niż z Gretą Gerwig. Ich poprzedni wspólny projekt – "Frances Ha" – średnio przypadł mi do gustu. "Mistress America" jest, niestety, tylko odrobinę lepszy.
Ten film przypomina mi "Kroniki Seinfelda", których popularności nigdy do końca nie pojąłem. Jak sitcom tak i "Mistress America" to przede wszystkim rzecz o niczym. Bohaterowie chodzą, siedzą i dużo gadają. Tyle tylko, że to gadanie jest niczym biblijny potop: niekończący się ciąg słów, których znaczenie przestawałem rejestrować po pewnym czasie zobojętniając na monotonię ich wylewania się z ust bohaterów. Gdzieś na obrzeżach tego orbitują interesujące pomysły. Jak postać Brooke. Jest urodzoną muzą. Ma milion pomysłów, ale nie jest w stanie ich zrealizować. Ale na tych pomysłach inni mogliby się pożywić tworząc niezwykłe rzeczy. Z jakiegoś jednak powodu Brooke pozostaje ślepa na swój potencjał i miota się niczym Don Kichot goniąc za mrzonkami/
Podobały mi się też niektóre pomysły inscenizacyjne. Szczególnie udanie wypadły sceny w domu byłego chłopaka Brooke. Baumbach ma smykałkę do podpatrywania ludzi w pozornie banalnych sytuacjach, które na ekranie wyglądają absurdalnie i groteskowo.
Mimo to nie chciałbym do tego filmu powracać.
Ocena: 6
Ten film przypomina mi "Kroniki Seinfelda", których popularności nigdy do końca nie pojąłem. Jak sitcom tak i "Mistress America" to przede wszystkim rzecz o niczym. Bohaterowie chodzą, siedzą i dużo gadają. Tyle tylko, że to gadanie jest niczym biblijny potop: niekończący się ciąg słów, których znaczenie przestawałem rejestrować po pewnym czasie zobojętniając na monotonię ich wylewania się z ust bohaterów. Gdzieś na obrzeżach tego orbitują interesujące pomysły. Jak postać Brooke. Jest urodzoną muzą. Ma milion pomysłów, ale nie jest w stanie ich zrealizować. Ale na tych pomysłach inni mogliby się pożywić tworząc niezwykłe rzeczy. Z jakiegoś jednak powodu Brooke pozostaje ślepa na swój potencjał i miota się niczym Don Kichot goniąc za mrzonkami/
Podobały mi się też niektóre pomysły inscenizacyjne. Szczególnie udanie wypadły sceny w domu byłego chłopaka Brooke. Baumbach ma smykałkę do podpatrywania ludzi w pozornie banalnych sytuacjach, które na ekranie wyglądają absurdalnie i groteskowo.
Mimo to nie chciałbym do tego filmu powracać.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz