Дневник машиновође (2016)
Miloš Radović spróbował zrobić film, w jakim celują Skandynawowie. To znaczy chciał połączyć humor z poważną analizą ludzkiej psychiki. Nie do końca mu się udało zamierzenie zrealizować.
Partie komediowe wypadają reżyserowi zdecydowanie lepiej. Kiedy puszcza wodze czarnego humoru i zapuszcza się w dzikie ostępy absurdu, "Dziennik maszynisty" jest pierwszorzędną rozrywką. Trudno nie parskać śmiechem, kiedy widzi się, jak maszynista doprowadza do ataku paniki terapeutów, kiedy opowiada im o tym, jak "zabił" członków cygańskiej orkiestry albo kiedy młody maszynista modli się o samobójcę, bo pół roku już prowadzi pociąg i jeszcze nikogo nie zabił.
Jednak ten humor ma być drogą ku poważniejszym tematom: o mechanizmach obronnych, o różnych formach miłości i (nie)możności ich ekspresji itp. To połączenie komedii i dramatu Serbowi się nie udaje. To, co wygląda tak prosto i naturalnie w filmach Finów czy Duńczyków, tutaj zmienia się w pozbawioną harmonii opowieść, która w chwilach "poważnych" staje się bezbarwna i nudna. Jakby Radović nie uznawał za zasadne w tych momentach pozostawać na pełnych obrotach. A przecież powaga wcale nie musi równać się mozolnej narracji. Przez te braki w umiejętnościach "Dziennik maszynisty" jest zaledwie filmem poprawnym.
Ocena: 6
Partie komediowe wypadają reżyserowi zdecydowanie lepiej. Kiedy puszcza wodze czarnego humoru i zapuszcza się w dzikie ostępy absurdu, "Dziennik maszynisty" jest pierwszorzędną rozrywką. Trudno nie parskać śmiechem, kiedy widzi się, jak maszynista doprowadza do ataku paniki terapeutów, kiedy opowiada im o tym, jak "zabił" członków cygańskiej orkiestry albo kiedy młody maszynista modli się o samobójcę, bo pół roku już prowadzi pociąg i jeszcze nikogo nie zabił.
Jednak ten humor ma być drogą ku poważniejszym tematom: o mechanizmach obronnych, o różnych formach miłości i (nie)możności ich ekspresji itp. To połączenie komedii i dramatu Serbowi się nie udaje. To, co wygląda tak prosto i naturalnie w filmach Finów czy Duńczyków, tutaj zmienia się w pozbawioną harmonii opowieść, która w chwilach "poważnych" staje się bezbarwna i nudna. Jakby Radović nie uznawał za zasadne w tych momentach pozostawać na pełnych obrotach. A przecież powaga wcale nie musi równać się mozolnej narracji. Przez te braki w umiejętnościach "Dziennik maszynisty" jest zaledwie filmem poprawnym.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz