Inimi Cicatrizate (2016)

Mam wrażenia, że "Zabliźnione serca" to jeden z tych filmów, przy których znajomość realiów kultury jest niezbędna, by w pełni zrozumieć przesłanie. I nie chodzi mi tu o to, że fabuła inspirowana jest życiem Maksa Blechera (który może i być sobie porównywany do Kafki czy Manna, ale zdecydowanie nie jest równie znany jak ci dwaj). Mam na myśli raczej samą zawartość filmu.



Radu Jude osadził fabułę w Rumunii roku 1937 i poświęca sporo miejsca wątkom, które dla Rumunów będą oczywiste, ale dla widzów z innych krajów już niekoniecznie. W dyskusjach politycznych jeszcze można się miejscami zorientować (kiedy poruszany jest wątek antysemityzmu czy Hitlera), ale kiedy pojawiają się aluzje do różnych postaci historycznych, do konfliktów pomiędzy różnymi frakcjami, rzeczy stają się mętne. Podobnie dzieje się, kiedy bohaterowie rozprawiają na temat sztuki, rzucają nazwiskami, które brzmią kompletnie obco. Na ogólnym poziomie film oczywiście pozostaje czytelny, ale niuanse kryjące się za tym, dlaczego konkretne nazwiska w danym kontekście były przypominane, już giną.

Dlatego też na mnie "Zabliźnione serca" robiło wrażenie sequela "Aferim". Oba filmy mają bardzo zbliżoną do siebie formę polegającą na potoku słów osadzonym w scenkach rodzajowych stanowiących elementy pejzażu rumuńskiego życia i społeczeństwa. Mnie nie do końca ta formuła przypadła do gustu w "Aferim" i "Zabliźnione serca" nie sprawiły, że zmieniłem zdaniem.

Ale film Radu Jude skojarzył mi się też z "Kabaretem". Tak jak w filmie Fosse'a zmiany zachodzące wśród publiczności kabaretowej odzwierciedlają postępującą chorobę faszyzmu, tak stan zdrowia głównego bohatera "Zabliźnionych serc" stanowi metaforę nadchodzącego holocaustu. Film co chwilę przetykany jest planszami z tekstami opisującymi stan ducha bohatera. Wiele z nich brzmi, jakby zostały napisane przez więźniów obozów koncentracyjnych. Ale odnoszą się one do egzystencji Żyda cierpiącego na gruźlicę kręgosłupa. To podobieństwo doświadczeń, połączone z (nieprzypadkowym) czasem akcji sprawia, że główny bohater przekształca się w zwiastuna nadchodzącej rzezi. Zresztą Jude zdaje się zachęcać do takiego toku rozumowania, kiedy film kończy zdjęciami żydowskiego cmentarza i grobu Maksa Blechera, który zmarł na rok przed wybuchem II wojny światowej.

"Zabliźnione serca" to ciekawy film, ale jak dla mnie za długi i trochę za bardzo przegadany. Ale podoba mi się to, jak reżyser organizuje drugi plan. Wykorzystuje go do tworzenia pobocznych scen, które wzbogacają obraz Rumunii lat 30. ubiegłego wieku. Czasami to, co działo się na drugim planie, bardziej mnie interesowało niż to, co umieszczono w głównym wątku.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)