Miss Peregrine's Home for Peculiar Children (2016)
Cóż, wybierając się na "Osobliwy dom Pani Peregrine" nie spodziewałem się po Timie Burtonie zbyt wiele, dlatego też film sprostał moim oczekiwaniom. Dekadę temu ta opowieść stałaby się pretekstem dla reżysera, by stworzyć baśń o ludziach, o poszukiwaniu swojego miejsca, tożsamości i celu. Dziś jest po prostu pretekstem do snucia banalnej historyjki, w której akcja i efekty specjalne mają większe znaczenie od bohaterów.
Co prawda początek jest całkiem obiecujący. Dopóki Jake jest sam i jeszcze nie zostanie wciśnięta w jego ramiona Emma, wszystko idzie w dobrą stronę. Asa Butterfield interesująco odgrywa zagubionego nastolatka. Jest w jego grze echo młodego Deppa. Kiedy trafia do tytułowego domu, przez chwilę Burtonowi udaje się balansować całą historię. Nieśmiało zarysowuje moralną dwuznaczność całej sytuacji: osobliwe dzieci są chronione, ale ta ochrona przyjmuje formę wiecznego, którego mieszkańcy są skazani na wieczne niedorastanie. Ale Burton szybko porzuca niewygodne, choć niezwykle intrygujące pytania na rzecz pustej, głupiutkiej i straszliwie linearnie poprowadzonej fabule. Od tego momentu film stacza się i nawet komputerowo wygenerowana makabra nie jest w stanie wzbudzić zainteresowania.
Żal jest mi też Samuela L. Jacksona. Od ładnych paru lat gra w zasadzie jedną i tę samą postać. Tu również jest ekscentrycznym czarnym charakterem, który rzuca kilka kąśliwych uwag, robi parę nadekspresyjnych min i tyle. Dawno już nie widziałem tak ostrej formy zaszufladkowania. Mam nadzieję, że Jacksonowi uda się z tych ograniczeń szybko wyzwolić.
Ocena: 4
Co prawda początek jest całkiem obiecujący. Dopóki Jake jest sam i jeszcze nie zostanie wciśnięta w jego ramiona Emma, wszystko idzie w dobrą stronę. Asa Butterfield interesująco odgrywa zagubionego nastolatka. Jest w jego grze echo młodego Deppa. Kiedy trafia do tytułowego domu, przez chwilę Burtonowi udaje się balansować całą historię. Nieśmiało zarysowuje moralną dwuznaczność całej sytuacji: osobliwe dzieci są chronione, ale ta ochrona przyjmuje formę wiecznego, którego mieszkańcy są skazani na wieczne niedorastanie. Ale Burton szybko porzuca niewygodne, choć niezwykle intrygujące pytania na rzecz pustej, głupiutkiej i straszliwie linearnie poprowadzonej fabule. Od tego momentu film stacza się i nawet komputerowo wygenerowana makabra nie jest w stanie wzbudzić zainteresowania.
Żal jest mi też Samuela L. Jacksona. Od ładnych paru lat gra w zasadzie jedną i tę samą postać. Tu również jest ekscentrycznym czarnym charakterem, który rzuca kilka kąśliwych uwag, robi parę nadekspresyjnych min i tyle. Dawno już nie widziałem tak ostrej formy zaszufladkowania. Mam nadzieję, że Jacksonowi uda się z tych ograniczeń szybko wyzwolić.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz