The Siege of Jadotville (2016)

Kiedy wielcy grają w szachy, maluczcy walczą o życie. Technologia może iść naprzód, dzidy zastąpione zostały moździerzami, ale powyższa prawda nie uległa zmianie. Bycie żołnierzem jest niewdzięczną profesją. Idziesz na front wierząc, że walczysz o dobro i lepsze jutro, a w rzeczywistości jesteś tylko pionkiem, który można zignorować, łatwo poświęcić, a kiedy jakimś cudem przetrwasz i tak zostaniesz tchórzem albo twoje zasługi zostaną przemilczane. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że historia nie jest w tym przypadku jakąkolwiek nauczycielką. Irlandczycy w Jadotville, Holendrzy w Sarajewie – można by tak wymieniać długo.



Takie myśli przychodziły mi do głowy, kiedy oglądałem "The Siege of Jadotville". Twórcy opowiadają o heroicznej postawie nieprzetestowanych wcześniej w boju żołnierzu, którzy walczyć muszą w cynicznym i wyrachowanym świecie. Zostali wysłani, by strzec ludzi, którzy tej ochrony nie potrzebują, by utrzymać prawo, które pchało Kongo w stronę komunizmu, czyli przeciwnika zachodniego świata, którego reprezentantem jest Irlandia, by – jeśli zajdzie taka potrzeba – stanąć do walki ze strzegącymi kopalń najemnikami, którymi są ich sojusznicy. Niestety opowieść Richiego Smythe'a nie wykracza poza standard wojennej historii, stąd też miałem sporo czasu, by już w trakcie seansu analizować to, co widzę. Typowy zestaw bohaterów i mało ciekawie zainscenizowane sekwencje batalistyczne sprawiają, że "The Siege of Jadotville" jest wyłącznie dziełem przeciętnym. Wydaje mi się też, że problemem był już sam scenariusz, który nie dawał reżyserowi zbyt wielkiego pola manewru. Wykorzystał więc to, co mógł i choć czasami daje to efekt zmarnowanej okazji (po co w ogóle w filmie pojawia się Emmanuelle Seigner?), ale udało mu się utrzymać poziom przeciętności, co w tym przypadku i tak uznaję za sukces.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)