Učitelka (2016)
"Nauczycielka" to, jak dla mnie, jeden z najlepszych filmów w karierze Jana Hřebejka. A to jest naprawdę spore osiągnięcie, ponieważ jest kilka filmów reżysera, których jestem fanem (np. "Musimy sobie pomagać" czy "Czeski błąd").
Jest to opowieść o tym, że ludzie dzielą się na trzy grupy: pasożyty, gospodarze, idealiści, którzy chcą wierzyć, że świat nie opiera się na dwóch wcześniej wymienionych grupach. Tytułowa bohaterka jest właśnie pasożytem. Zagnieździła się w szkole i - wykorzystując swoją pozycję i kontakty - uczyniła z rodziców swoich uczniów gospodarzy, na których się żywi. Układ jest prosty: rodzice mają wykonywać zachcianki nauczycielki, a w zamian za to dzieci będą dostawać dobre stopnie, jeśli jednak ktoś jej odmówi, wtedy dzieci znajdą się w tarapatach. Większość rodziców przyjmuje pozycję gospodarza i nawet łudzi się, że relacja ma charakter symbiotyczny. Drobne przysługi = spokój dzieci w szkole, zero strat, same korzyści. Jednak fakt, że wiedzy za wiele to dzieci nie przyswajają, jest skutecznie ignorowany, bo skoro mają dobre stopnie, to znaczy, że się dobrze uczą i dużo potrafią.
Trzecia grupa odmawia przyjęcia pozycji gospodarza, za co płacą wszyscy. I to właśnie należący do tej grupy będą sprawę tak długo jątrzyć, aż w końcu zwołane zostanie zebranie, na którym ma się zdecydować los nauczycielki... Oczywiście, idealizm ma to do siebie, że zwycięstwo w walce o słuszną sprawę jest często kwestią przypadku, a w większości wypadków ma też pyrrusowy charakter.
Niemal wszystko w tym filmie się Hřebejkowi udało. Podoba mi się już sama konstrukcja, która przypomina trochę "Dwunastu głównych ludzi". Rodzice mają wydać "wyrok" w sprawie nauczycielki, ale zanim to nastąpi, przypominane są zdarzenia, które doprowadziły do tego, że zebranie w ogóle zostało zwołane. Reżyser świetnie przechodzi z planu czasowego na plan. Robi to pomysłowo i płynnie i zawsze w tempo. Stopniowo odsłania przed nami głębię patologii sytuacji wykreowanej przez nauczycielkę. Świetnie łączy też humor z powagą. Co chwilę miałem okazję się śmiać, ale zarazem reżyser scen poważnych wcale nie trywializował, co mu się chwali.
Hřebejk udowadnia, że jest fantastycznym obserwatorem (i analitykiem) ludzkiego zachowania. Wypunktowuje wszystkie elementy relacji i zależności, jakie mają miejsce w stworzonym przez niego układzie. I choć akcję osadził w czasach komunizmu, to jednak nakręcił opowieść uniwersalną, która wydaje się bardzo aktualna również w dzisiejszej Polsce. Mechanizmy manipulowania ludźmi, czynienia z nich osoby pozbawione własnej woli, nie są bowiem zarezerwowane wyłącznie dla czasów totalitarnych, co sam zresztą Hřebejk w tym filmie doskonale punktuje.
Wielkie brawa należą się też Zuzanie Mauréry. Stworzyła brawurową kreację, która stała się bijącym serce całego filmu.
Ocena: 8
Jest to opowieść o tym, że ludzie dzielą się na trzy grupy: pasożyty, gospodarze, idealiści, którzy chcą wierzyć, że świat nie opiera się na dwóch wcześniej wymienionych grupach. Tytułowa bohaterka jest właśnie pasożytem. Zagnieździła się w szkole i - wykorzystując swoją pozycję i kontakty - uczyniła z rodziców swoich uczniów gospodarzy, na których się żywi. Układ jest prosty: rodzice mają wykonywać zachcianki nauczycielki, a w zamian za to dzieci będą dostawać dobre stopnie, jeśli jednak ktoś jej odmówi, wtedy dzieci znajdą się w tarapatach. Większość rodziców przyjmuje pozycję gospodarza i nawet łudzi się, że relacja ma charakter symbiotyczny. Drobne przysługi = spokój dzieci w szkole, zero strat, same korzyści. Jednak fakt, że wiedzy za wiele to dzieci nie przyswajają, jest skutecznie ignorowany, bo skoro mają dobre stopnie, to znaczy, że się dobrze uczą i dużo potrafią.
Trzecia grupa odmawia przyjęcia pozycji gospodarza, za co płacą wszyscy. I to właśnie należący do tej grupy będą sprawę tak długo jątrzyć, aż w końcu zwołane zostanie zebranie, na którym ma się zdecydować los nauczycielki... Oczywiście, idealizm ma to do siebie, że zwycięstwo w walce o słuszną sprawę jest często kwestią przypadku, a w większości wypadków ma też pyrrusowy charakter.
Niemal wszystko w tym filmie się Hřebejkowi udało. Podoba mi się już sama konstrukcja, która przypomina trochę "Dwunastu głównych ludzi". Rodzice mają wydać "wyrok" w sprawie nauczycielki, ale zanim to nastąpi, przypominane są zdarzenia, które doprowadziły do tego, że zebranie w ogóle zostało zwołane. Reżyser świetnie przechodzi z planu czasowego na plan. Robi to pomysłowo i płynnie i zawsze w tempo. Stopniowo odsłania przed nami głębię patologii sytuacji wykreowanej przez nauczycielkę. Świetnie łączy też humor z powagą. Co chwilę miałem okazję się śmiać, ale zarazem reżyser scen poważnych wcale nie trywializował, co mu się chwali.
Hřebejk udowadnia, że jest fantastycznym obserwatorem (i analitykiem) ludzkiego zachowania. Wypunktowuje wszystkie elementy relacji i zależności, jakie mają miejsce w stworzonym przez niego układzie. I choć akcję osadził w czasach komunizmu, to jednak nakręcił opowieść uniwersalną, która wydaje się bardzo aktualna również w dzisiejszej Polsce. Mechanizmy manipulowania ludźmi, czynienia z nich osoby pozbawione własnej woli, nie są bowiem zarezerwowane wyłącznie dla czasów totalitarnych, co sam zresztą Hřebejk w tym filmie doskonale punktuje.
Wielkie brawa należą się też Zuzanie Mauréry. Stworzyła brawurową kreację, która stała się bijącym serce całego filmu.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz