Testament of Youth (2014)

"Testament młodości" to jedna z najważniejszych pozycji pacyfistycznych XX wieku. Jej siła wynika z samych doświadczeń Very Brittain z czasów I wojny światowej, jak i okoliczności wydania tekstu (było to w czasie, kiedy do władzy w Niemczech dochodził Hitler, a Japonia rozpoczynała rzeź w Chinach). Ale z filmu Jamesa Kenta tego się nie dowiemy (choć na końcu pojawiają się odpowiednie adnotacje). Wszystko dlatego, że twórcy obrazu postawili na dziwaczny pomysł przerobienia biografii Brittain na poetycki melodramat.



Już sam ten koncept wydaje mi się poroniony. Być może jednak w wyjątkowych rękach byłby w stanie zmienić się kino impresjonistyczne, które przenikałoby duszę. Nigdy się jednak tego nie dowiem, ponieważ Kent okazał się kinowym robolem, wlewającym bezkształtny scenariusz do formy i wypalającym z niej najbardziej standardową i bezbarwną wersję filmowej opowieści, jaka tylko była możliwa.

Piękne zdjęcia (jedna z nielicznych zalet "Testamentu młodości") w połączeniu z cytowanymi z offu wierszami Brittain i Rolanda Leightona tworzą kiczowatą bajeczkę o artystycznych duszach zagubionych w okrutnym świecie. Takie połączenie bardzo rzadko udaje się odpowiednio pokazać w kinie. Zazwyczaj przybiera to formę tak nieznośnej pretensjonalności, że jedynie krzywdzi pamięć o pierwowzorach filmowych protagonistów.

Ale to melodramatyczna forma okazała się przysłowiowym gwoździem do trumny. Twórcy spłaszczyli postać Brittain sprowadzając ją do poziomu kolejnej smutnej kobiety muszącej radzić sobie z tym, że mężczyźni, których kocha, lubi i ceni, giną. Zamiast być obrazem wykuwania się jej pacyfistycznych poglądów w obliczu bezsensowności wojennej przemocy, dostaliśmy sztampę, która mogłaby opowiadać dosłownie o kimkolwiek (czyli de facto o nikim). Co więcej, twórcy tak bardzo zafiksowali się na melodramatycznej formie, że bezwstydnie manipulują faktami, zmieniając prawdziwe doświadczenia Brittain w fikcję z silniejszym pierwiastkiem dramatyzmu.

Ofiarą takiego postępowania stał się przede wszystkim brat Very. Ja rozumiem, że można było pominąć okoliczności śmierci Edwarda, bo jest to temat na odrębny film (Edward praktycznie dał się zabić podczas jednego z ataków po tym, jak został uprzedzony, że wkrótce zostanie postawiony przed sąd wojskowy, wyrzucony z wojska i wsadzony do więzienia, gdyż dowództwo dowiedziało się, że jest homoseksualistą). Ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego zmieniono sekwencję zdarzeń (Edward został ranny przed Victorem Richardsonem) i ich miejsce (Vera i Edward nigdy nie spotkali się we Francji, kiedy został ranny, znalazł się w szpitalu w Londynie, gdzie wtedy pracowała Vera, dopiero później przeniosła się do szpitala polowego na tyłach frontu we Francji). To podkręcanie ckliwości kosztem autentyczności nie jest w tym przypadku skuteczne, ponieważ Kent jest zwyczajnie słabym reżyserem (a w każdym razie tu się niczym szczególnym nie popisał).

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)