El ciudadano ilustre (2016)

SPOILERY

"Honorowy obywatel" jest w gruncie rzeczy bardzo typową opowieścią o twórcy-wampirze. Ale okazuje się to tak naprawdę dopiero w ostatniej scenie. Wcześniej widzimy tego elementy w postaci różnych scenek rodzajowych, w których tytułowy bohater konfrontowany jest z osobami wskazującymi na powiązania między jego fikcją a rzeczywistością miasteczka, w którym się wychował. Jednak dopiero na samym końcu reżyser konfrontuje nas z brutalną prawdą: twórca niczego nie tworzy.



Daniel Mantovani jest laureatem literackiej nagrody Nobla. Choć pochodził z małej mieściny w Argentynie, tworzył w Europie. Ta fizyczna bariera jest kluczowa. Pozwala mu się odciąć symbolicznie od przeszłości, pozwala mu stworzyć iluzję, że jego inspiracje są wolne od świadectw dzieciństwa, ale też umożliwia mu przed wszystkimi kreowanie się na twórcę światów, ponieważ nikt nie będzie w stanie połączyć jego europejskiej egzystencji z argentyńską prawdą zawartą w jego powieściach.

Ale oglądający film ma ten komfort, że patrzy na Daniela z boku. I z tego punktu widać wyraźnie, że jest on odtwórcą, że przetwarza to, czego był świadkiem, co usłyszał. Daniel Mantovani jest wampirem, który zamiast krwi spija cudze życia. Czy to go jednak dyskredytuje? To – nie. A w każdym razie nie w oczach reżysera. "Honorowy obywatel" stara się przekonać, że talent nie jest związany z tworzeniem czegoś z niczego. W tym filmie talent to warsztat, umiejętność składania słów w zdania, zdań w akapity, akapity w rozdziały, rozdziały w powieści, które wykraczają poza swoje słownikowe znaczenie, stając się nośnikami głębszych myśli. W tym filmie talent to nie umiejętność kreślenia ładnych obrazków, ale zmuszanie odbiorcy do zastanowienia się, do spojrzenia na świat z innej niż zazwyczaj perspektywy. Można to czynić świadomie lub zupełnie przez przypadek. Twórca sprowadza się więc wyłącznie do roli katalizatora.

Jednak reżyser nie broni też swojego bohatera. Przeciwnie, naszkicowanemu przez niego portretowi blisko jest do tego, co skrywał w swoim domostwie Dorian Gray. Daniel Mantovani od pierwszych scen wydaje się arogantem. Jednak dopiero z czasem okazuje się, że jest to tylko zbroja, za którą się ukrywa, która ma bronić jego słabego "ja" przed zdemaskowaniem. Wygłasza poglądy, które są dla niego wyłącznie litanią słów, lecz nie mają pokrycia w jego czynach. Aby zataić swoją słabość, przerzuca ją na świat wykreowany. To jest odpowiedź na pytanie "dlaczego nie pisze o przyjemnych rzeczach", które zadaje mu jedna z osób będących na jego wykładzie. On sam nie da na nie odpowiedzi, bo też jak może przyznać się do tego, że w jego oku jest fragment lustra Królowej Zimy, który sprawia, że świat widzi tylko w tym wąskim i nieprzyjemnym spektrum.

Co jednak najistotniejsze, "Honorowy obywatel", choć jest źródłem wielu ciekawych refleksji, nie jest wcale filmem ciężkim, nieprzystępnym. Wręcz przeciwnie! Przez długi czas jest to doskonała komedia, dla której pożywką są małomiasteczkowe realia, snobizm światowca i uniwersalne pragnienia podpięcia się pod cudzą sławę, skąpania w czyimś blasku lub też powalenia giganta, który (w naszym odczuciu) nie pozwala nam samym rozwinąć skrzydeł. Jest tu pełno scen, na którym można się głośno śmiać.

A zarazem reżyser przemyca smutne pejzaże współczesnej prowincjonalnej Argentyny. Tło stanowią zamknięte sklepy i porzucone domostwa – wszystko to stanowi niemy dowód efektów kryzysu, który nie tak dawno temu wstrząsał tym krajem.

W sumie jest to więc świetne kino, które funkcjonuje na wielu poziomach na raz. Jak dla mnie jednak można było niektóre wątki sobie darować, raziły oczywistością tam, gdzie spokojnie można się było bez niej obejść.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)