The Good Lie (2014)
"Pan Lazhar", poprzedni film Kanadyjczyka Philippe'a Falardeau, przypadł mi do gustu. Byłem więc ciekaw, jak uda mu się przeprowadzka do Stanów. Obyło się niespodzianki. Hollywood nie było zainteresowane wspieraniem jego talentu (oczywiście!). Zamiast tego dostał do nakręcenia film, który zrobić mógł nawet ślepy i głuchy.
"W dobrej wierze" jest bowiem inspirowane prawdziwą historią grupy Sudańczyków, którzy najpierw musieli, będąc dziećmi, przetrwać koszmar wojny domowej i trudy pieszej wędrówki setki kilometrów do obozu dla uchodźców, by po latach znaleźć się w Stanach, na obcej ziemi, w obcej cywilizacji. Łatwo sobie wyobrazić, jaki kształt przybiera fabuła oparta na takiej historii. Jest więc brutalny obraz wojny, przygnębiająca rzeczywistość obozu i kompletny mętlik życia w obcym sobie świecie. Po drodze mamy obowiązkowe ofiary, dupków, dobrych samarytan i bezdusznych biurokratów.
Jednak Falardeau nie dał się złamać tematowi. Jego film może i jest sztampowy, ale mimo wszystko Kanadyjczykowi udało się zawrzeć w nim autentyczne emocje. "W dobrej wierze" ma całkiem sporo scen, na których bardzo trudno jest się powstrzymać przed uronieniem łez wzruszenia. Mimo wszystko trochę żałuję, że Falardeau po "Panie Lazharze" nakręcił coś tak mało wymagającego.
Ocena: 6
"W dobrej wierze" jest bowiem inspirowane prawdziwą historią grupy Sudańczyków, którzy najpierw musieli, będąc dziećmi, przetrwać koszmar wojny domowej i trudy pieszej wędrówki setki kilometrów do obozu dla uchodźców, by po latach znaleźć się w Stanach, na obcej ziemi, w obcej cywilizacji. Łatwo sobie wyobrazić, jaki kształt przybiera fabuła oparta na takiej historii. Jest więc brutalny obraz wojny, przygnębiająca rzeczywistość obozu i kompletny mętlik życia w obcym sobie świecie. Po drodze mamy obowiązkowe ofiary, dupków, dobrych samarytan i bezdusznych biurokratów.
Jednak Falardeau nie dał się złamać tematowi. Jego film może i jest sztampowy, ale mimo wszystko Kanadyjczykowi udało się zawrzeć w nim autentyczne emocje. "W dobrej wierze" ma całkiem sporo scen, na których bardzo trudno jest się powstrzymać przed uronieniem łez wzruszenia. Mimo wszystko trochę żałuję, że Falardeau po "Panie Lazharze" nakręcił coś tak mało wymagającego.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz