xXx: Return of Xander Cage (2017)
Scenarzysta przy tym filmie za bardzo się nie napracował. Jego zadanie było banalnie proste. Musiał wymyślić serię nieprawdopodobnie i absurdalnie widowiskowych scen, które następnie zostały wrzucone do wirtualnego blendera, poszatkowane i wyciągane scena po scenie, przypadkowo posklejane i nazwane fabułą.
W wielu filmach byłaby to wada, ale tutaj twórcy nie udają, że fabuła jest czymś więcej niż tylko pretekstem do prezentowania szalonych scen akcji. Ten dystans jest zbawienny, bo pozwala cieszyć się największym odmóżdżaczem od czasu "Mechanika: Konfrontacji". I zapewne, gdyby "xXx" opierał się na Vinie Dieselu, to moja ocena byłaby podobna do tej, jaką dałem widowisku ze Stathamem. Jednak tutaj jest cała ekipa i to rozłożenie akcentów pomiędzy kilka postaci pomogło utrzymać dynamizm. Choć wydaje mi się, że Xander Cage ma zbyt dużo towarzyszy broni. Nicks, Torch, a przede wszystkim Talon spokojnie mogli zostać z filmu wykasowani, a nie wpłynęłoby to znacząco na całość.
Sceny akcji są naprawdę widowiskowe. Widać, że wszyscy uważali je za jądro całego przedsięwzięcia. Jednak po pewnym czasie zaczęły być męczące. Twórcy bowiem wcale nie są aż tak pomysłowi, jak chcieliby, żeby widzowie wierzyli. Szybko zaczynają się powtarzać, co starają się przykryć bombardując zmysły bodźcami. Dużo się więc na ekranie dzieje, jest głośno, cały czas coś eksploduje, ktoś strzela, ktoś inny zadaje serię ciosów. Jednak prowadzi to do zmęczenia i poczucia znużenia. Gdzieś między akcją w Detroit a sekwencją finałową nie byłem już z siebie w stanie wykrzesać entuzjazmu. Czekałem wyłącznie na koniec.
Ocena: 6
PS. Miss Kolumbii mogło być w tym filmie trochę więcej. Neymar - to był chyba jeden z lepszych pomysłów twórców.
W wielu filmach byłaby to wada, ale tutaj twórcy nie udają, że fabuła jest czymś więcej niż tylko pretekstem do prezentowania szalonych scen akcji. Ten dystans jest zbawienny, bo pozwala cieszyć się największym odmóżdżaczem od czasu "Mechanika: Konfrontacji". I zapewne, gdyby "xXx" opierał się na Vinie Dieselu, to moja ocena byłaby podobna do tej, jaką dałem widowisku ze Stathamem. Jednak tutaj jest cała ekipa i to rozłożenie akcentów pomiędzy kilka postaci pomogło utrzymać dynamizm. Choć wydaje mi się, że Xander Cage ma zbyt dużo towarzyszy broni. Nicks, Torch, a przede wszystkim Talon spokojnie mogli zostać z filmu wykasowani, a nie wpłynęłoby to znacząco na całość.
Sceny akcji są naprawdę widowiskowe. Widać, że wszyscy uważali je za jądro całego przedsięwzięcia. Jednak po pewnym czasie zaczęły być męczące. Twórcy bowiem wcale nie są aż tak pomysłowi, jak chcieliby, żeby widzowie wierzyli. Szybko zaczynają się powtarzać, co starają się przykryć bombardując zmysły bodźcami. Dużo się więc na ekranie dzieje, jest głośno, cały czas coś eksploduje, ktoś strzela, ktoś inny zadaje serię ciosów. Jednak prowadzi to do zmęczenia i poczucia znużenia. Gdzieś między akcją w Detroit a sekwencją finałową nie byłem już z siebie w stanie wykrzesać entuzjazmu. Czekałem wyłącznie na koniec.
Ocena: 6
PS. Miss Kolumbii mogło być w tym filmie trochę więcej. Neymar - to był chyba jeden z lepszych pomysłów twórców.
Zakładam jednak że po obejrzeniu tego filmu i tak jesteś pozytywnie zaskoczony, zwłaszcza jeśli miałbyś go przyrównać do pierwszego "xXx" z roku 2002. O sequelu z Ice Cube'em już nie wspominając. :)
OdpowiedzUsuńnie ma porównania, ale też wyraźnie widać, że inspiracją dla filmu jest seria F&F, a nie xXx
Usuń