La mécanique de l'ombre (2016)
"Cienie" to mocno cyniczna przypowieść o tym, jak to państwo reprezentowane przez polityków, stróżów prawa i inne (mniej lub bardziej formalne) instytucje życia publicznego wtryniają się, nicują i w ostateczności gwałcą zwyczajnych, szarych obywateli. Duval to nikt ważny: alkoholik z osobowością analną, który wykonuje nudną, niewdzięczną pracę. I fakt, że wywiązuje się z niej dobrze, w końcowym rozrachunku nic nie znaczy. Bowiem kontrakt, jaki zawarł, ma tajne klauzule albo też inne strony (o istnieniu niektórych z nich Duval na początku nie miał nawet pojęcia) nie wywiązują się z punktów umowy. Jego solidność i powolność zostaną wykorzystane przeciwko niemu w walce o władzę, która z jego punktu widzenia nie ma najmniejszego sensu.
Tę ponurą wizję państwa twórcy kreują poprzez dość szczególną formę narracji. Choć bowiem "Cienie" są prostą historią pracownika biurowego, który został wplątany w intrygi na najwyższych szczeblach władzy, to narracji bliżej jest do postapokaliptycznego horroru sf niźli do typowego thrillera polityczno-sensacyjnego. Bohater przez znaczą część filmu jest umieszczany w pustych przestrzeniach. Nawet kiedy jedzie gdzieś samochodem, to ulice są pozbawione innych pojazdów, a na chodnikach brakuje przechodniów. Ta pustka pozwala reżyserowi budować monumentalne, kompletnie przytłaczające poczucie alienacji, co pozostaje w absolutnym kontraście do formy filmu skromnego, pozbawionego rozmachu.
Wszystkie świetne pomysły realizatorskie zostają niestety zmarnowane w finale, który jest sprzeczny z cyniczną wymową prawie całego filmu. Z niezrozumiałego dla mnie powodu okrutną "prawdę" o świecie reżyser osładza optymistycznym zakończeniem osobistej historii bohatera. Było to dla mnie wielce rozczarowujące doświadczenie. Wolałbym, gdyby twórcy do końca pozostali wierni wizji świata, którą przez 2/3 filmu tak skutecznie budowali.
Ocena: 6
Tę ponurą wizję państwa twórcy kreują poprzez dość szczególną formę narracji. Choć bowiem "Cienie" są prostą historią pracownika biurowego, który został wplątany w intrygi na najwyższych szczeblach władzy, to narracji bliżej jest do postapokaliptycznego horroru sf niźli do typowego thrillera polityczno-sensacyjnego. Bohater przez znaczą część filmu jest umieszczany w pustych przestrzeniach. Nawet kiedy jedzie gdzieś samochodem, to ulice są pozbawione innych pojazdów, a na chodnikach brakuje przechodniów. Ta pustka pozwala reżyserowi budować monumentalne, kompletnie przytłaczające poczucie alienacji, co pozostaje w absolutnym kontraście do formy filmu skromnego, pozbawionego rozmachu.
Wszystkie świetne pomysły realizatorskie zostają niestety zmarnowane w finale, który jest sprzeczny z cyniczną wymową prawie całego filmu. Z niezrozumiałego dla mnie powodu okrutną "prawdę" o świecie reżyser osładza optymistycznym zakończeniem osobistej historii bohatera. Było to dla mnie wielce rozczarowujące doświadczenie. Wolałbym, gdyby twórcy do końca pozostali wierni wizji świata, którą przez 2/3 filmu tak skutecznie budowali.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz