The Zookeeper's Wife (2017)
Wybierając się na "Azyl" nie miałem złudzeń, że będzie to dobry film. Gdyby nie obecność Chastain w obsadzie, pewnie w ogóle bym nie myślał o jego oglądaniu. Po cichu liczyłem jednak, że "Azyl" osiągnie przynajmniej minimum przyzwoitości. W końcu za kamerą stała Niki Caro, która ma na swoim koncie parę solidnych produkcji.
Po obejrzeniu "Azylu" zastanawiam się, czy Caro w ogóle była na planie tego filmu. Całość wygląda bowiem, jakby zrobiona została przez automat. Z ducha niesamowitej prawdziwej historii zostały wióry. Film wypełniają za to najgorszego sortu sceny rodzajowe, które w sposób bezmyślny, opierając się na najgłupszych stereotypach, próbują wywołać w widzach silne reakcje emocjonalne. Trudno jednak było mi przejmować się losem prezentowanych osób, skoro cały czas czułem sztuczność zainscenizowanych scen. Warszawskie getto i los jego mieszkańców/więźniów mierzi swoją filmową sztucznością i koszmarnie zawodzącą muzą. Statyści nie wypadają przekonująco. Kluczowe momenty są tak rażąco zainscenizowane, że można tylko płakać nad straconym potencjałem. Oczywiście nawet ślepej kurze raz na jakiś czas uda się trafić w ziarno, więc i w "Azylu" jest kilka momentów autentycznych emocjonalnie. Są to jednak tylko wyjątki.
Przez to wszystko żal mi Chastain. Biedaczka miała pomysł na rolę i widać, z jaką desperacją chciałą nadać postaci głębię. Niepotrzebnie się trudziła. Reżyserka nie potrafiła przekuć Żabińskiej w bohaterkę z prawdziwego zdarzenia. Choć teoretycznie jest postacią pierwszoplanową i na niej skupia się film, to w tej opowieści jest osobą bierną. To jej mąż jest prawdziwym bohaterem. Słuchając wywiadów Chastain przeprowadzanych przy okazji tego filmu, odnoszę wrażenie, że nie taką wizję bohaterki i jej roli w tej opowieści miała aktorka, kiedy decydowała się w nim zagrać.
Ocena: 3
Po obejrzeniu "Azylu" zastanawiam się, czy Caro w ogóle była na planie tego filmu. Całość wygląda bowiem, jakby zrobiona została przez automat. Z ducha niesamowitej prawdziwej historii zostały wióry. Film wypełniają za to najgorszego sortu sceny rodzajowe, które w sposób bezmyślny, opierając się na najgłupszych stereotypach, próbują wywołać w widzach silne reakcje emocjonalne. Trudno jednak było mi przejmować się losem prezentowanych osób, skoro cały czas czułem sztuczność zainscenizowanych scen. Warszawskie getto i los jego mieszkańców/więźniów mierzi swoją filmową sztucznością i koszmarnie zawodzącą muzą. Statyści nie wypadają przekonująco. Kluczowe momenty są tak rażąco zainscenizowane, że można tylko płakać nad straconym potencjałem. Oczywiście nawet ślepej kurze raz na jakiś czas uda się trafić w ziarno, więc i w "Azylu" jest kilka momentów autentycznych emocjonalnie. Są to jednak tylko wyjątki.
Przez to wszystko żal mi Chastain. Biedaczka miała pomysł na rolę i widać, z jaką desperacją chciałą nadać postaci głębię. Niepotrzebnie się trudziła. Reżyserka nie potrafiła przekuć Żabińskiej w bohaterkę z prawdziwego zdarzenia. Choć teoretycznie jest postacią pierwszoplanową i na niej skupia się film, to w tej opowieści jest osobą bierną. To jej mąż jest prawdziwym bohaterem. Słuchając wywiadów Chastain przeprowadzanych przy okazji tego filmu, odnoszę wrażenie, że nie taką wizję bohaterki i jej roli w tej opowieści miała aktorka, kiedy decydowała się w nim zagrać.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz