Guardians of the Galaxy Vol. 2 (2017)
Zastanawiam się, czy gdyby Freud żył dzisiaj, to czy napisałby "Poza zasadą przyjemności". Oglądając filmy takie jak "Strażnicy Galaktyki vol. 2" dochodzę do przekonania, że nie, że jego pogląd dotyczące sublimacji popędów czy też jungowska koncepcja dążenia do jaźni kompletnie się zdewaluowały. Widowisko Jamesa Gunna bowiem jest jedną wielką pochwałą ludzi ułomnych z głębokimi problemami psychicznymi. Reżyser pokazuje, że nie ma żadnej potrzeby walczyć z własną naturą, dążyć do bliżej niesprecyzowanej idealnej, pełnowartościowej wersji nas samych. Jesteś maniakalnym psychopatą? W porządku. Twoim zadaniem jest zaakceptowanie tego i zrozumienie, że to wcale nie czyni z ciebie jednostki gorszej. Człowiek, który z uśmiechem na ustach morduje tłumy ludzi może chwilę potem być bohaterem najbardziej wzruszających scen, bohaterem heroicznym, któremu oddaje się hołd.
Uznanie, że patologa, przemoc, toksyczne relacje, mordercze skłonności wobec własnych krewnych są w porządku, pozwala Gunnowi mocno przesuwać granice tego, co jest dopuszczalne w amerykańskim kinie familijnym. Na ekranie rządzą sceny, które 20 lat temu dałyby "Strażnikom" kategorię R, a może nawet NC-17. Brutalne sceny przemocy wobec dzieci. Sceny zbiorowych mordów. Widowiskowa sekwencja rzezi, po której samemu chciałoby się zacząć gwizdać i w rytm skocznej muzyki patrzeć, jak klatki piersiowe różnych delikwentów rozrywane są przebijającymi je szpikulcami, strzałami etc. Gunn dokonuje też ekspresowej edukacji seksualnej.
Na szczęście nie jestem rodzicem, więc nie musiałem się przejmować tym, na ile odpowiedni jest to film dla nieletnich. Mnie się to wszystko podobało. Oglądając "Strażników Galaktyki vol. 2" doszedłem do wniosku, że tak właśnie mogłaby wyglądać bajka na dobranoc opowiadana przez Philipa K. Dicka: schizoidalna, brutalna, pełna toksycznych relacji.
Jeśli zaś chodzi o stronę realizacyjną, to "Strażnicy Galaktyki vol. 2" nie do końca sprawiają wrażenie spójnego filmu. Całość zbudowana jest z serii niezależnych epizodów połączonych w jedno wspólnym "story arc". Jest to więc konstrukcja bliska serialom telewizyjnym, przez co oglądanie "Strażników" było dla mnie doświadczeniem bliskim binge-watchingowi mini-serialu. Tyle że na dużym ekranie.
Gunn jest całkiem pomysłowym reżyserem i często podchodzi do prezentacji typowych scen w niekonwencjonalny sposób. Jak choć pierwsza walka, która rozgrywa się przez większość czasu gdzieś w tle, podczas gdy na pierwszy planie jest tańczący Groot. Muszę też powiedzieć, że spośród wszystkich 15 filmów MCU, to chyba ten ma najbardziej emocjonalnie wyrazistą końcówkę.
Ocena: 7
Uznanie, że patologa, przemoc, toksyczne relacje, mordercze skłonności wobec własnych krewnych są w porządku, pozwala Gunnowi mocno przesuwać granice tego, co jest dopuszczalne w amerykańskim kinie familijnym. Na ekranie rządzą sceny, które 20 lat temu dałyby "Strażnikom" kategorię R, a może nawet NC-17. Brutalne sceny przemocy wobec dzieci. Sceny zbiorowych mordów. Widowiskowa sekwencja rzezi, po której samemu chciałoby się zacząć gwizdać i w rytm skocznej muzyki patrzeć, jak klatki piersiowe różnych delikwentów rozrywane są przebijającymi je szpikulcami, strzałami etc. Gunn dokonuje też ekspresowej edukacji seksualnej.
Na szczęście nie jestem rodzicem, więc nie musiałem się przejmować tym, na ile odpowiedni jest to film dla nieletnich. Mnie się to wszystko podobało. Oglądając "Strażników Galaktyki vol. 2" doszedłem do wniosku, że tak właśnie mogłaby wyglądać bajka na dobranoc opowiadana przez Philipa K. Dicka: schizoidalna, brutalna, pełna toksycznych relacji.
Jeśli zaś chodzi o stronę realizacyjną, to "Strażnicy Galaktyki vol. 2" nie do końca sprawiają wrażenie spójnego filmu. Całość zbudowana jest z serii niezależnych epizodów połączonych w jedno wspólnym "story arc". Jest to więc konstrukcja bliska serialom telewizyjnym, przez co oglądanie "Strażników" było dla mnie doświadczeniem bliskim binge-watchingowi mini-serialu. Tyle że na dużym ekranie.
Gunn jest całkiem pomysłowym reżyserem i często podchodzi do prezentacji typowych scen w niekonwencjonalny sposób. Jak choć pierwsza walka, która rozgrywa się przez większość czasu gdzieś w tle, podczas gdy na pierwszy planie jest tańczący Groot. Muszę też powiedzieć, że spośród wszystkich 15 filmów MCU, to chyba ten ma najbardziej emocjonalnie wyrazistą końcówkę.
Ocena: 7
Co ty masz z tym kinem familijnym? Z tego co pamiętam, to przy pierwszym też się martwiłeś, że niezręcznie będzie jak dzieciaczki przyjdą do kina i usłyszą dowcip o widocznych w ultrafiolecie plamach spermy na statku Star-Lorda. To nie są filmy dla dzieci tylko dla nastolatków i niedojrzałych dorosłych. I mówię to jako dorosły, który najprawdopodobniej jest niedojrzały.
OdpowiedzUsuńMoże masz rację. Choć od czasu dubbingowej wersji "Logana" powątpiewał, czy aby na pewno filmy te nie są targetowane dla młodszej widowni.
OdpowiedzUsuńMoże. Ja bym chyba powiedział, że dubbingowanie Logana, Rogue One i Gaurdiansów bierze się z ich popularności i chęci poszerzenia już i tak szerokiego targetu. A Inside Out, Pete's Dragon i BFG celują w dzieci.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie pojmuję, dlaczego MPAA "3 Generations" daje za temat kategorię R, a "Strażnicy", w których są bardzo wyraźnie pokazane sceny umierania (przebijania klatek piersiowych) dostaje PG-13.
UsuńCzytałem kiedyś, że PG-13 zostało stworzone dla Indiana Jones and the Temple of Doom, czyli wiesz, wyrywanie serc i jedzenie zup z węży :)
Usuń