Bonjour Anne (2016)
WTF! – to pierwsza myśl, jak przyszła mi do głowy po obejrzeniu tego filmu. Nie mam zielonego pojęcia, co zobaczyłem, bo naprawdę z wielkim trudem przychodzi mi uznanie, że "Paryż może poczekać" został nakręcony z premedytacją jako film obyczajowy "na serio", opowiadający historię zaniedbanej żony producenta filmowego i czarującego Francuza, który rozbudzi w niej ogień namiętności.
Obraz Eleanor Coppoli traktuję raczej jako symulator kina żółtodziobów. "Paryż może poczekać" to bowiem idealna kopia jakiegokolwiek filmu nakręconego przez osoby stawiające pierwsze kroki w kinie. I mam tu na myśli zarówno reżyserię, resztę ekipy jak również aktorów. Wszystko jest tu niezwykle toporne, pozbawione finezji. Gra aktorska jest surowa bez oznak ogłady, jaką daje obycie z kamerą. Scenariusz jest prymitywny i choć ma opowiadać historię o tym, co nieuchwytnie rodzi się między dwojgiem osób, to pozostaje na poziomie dialogów katastrofalnie dosłowny. Zresztą sposób kręcenia jest także nastawiony na rzucającą się do gardła oczywistość. Nie ma tu zmysłowości i ulotności. Jedynym wytchnieniem były wstawki w postaci zdjęć. Przynajmniej one miały w sobie to "coś".
Największą katorgą było jednak dla mnie oglądanie Diane Lane. Lubię ją i to, co tutaj reprezentowała, po prostu nie mieściło mi się w głowie. Przerażający brak ogłady i sięganie po zbyt mocne środki wyrazu kompletnie mnie odstręczało. I fakt, że jej partner jest niewiele lepszy, wcale nie stanowił dla mnie pocieszenia.
Ocena: 2
Obraz Eleanor Coppoli traktuję raczej jako symulator kina żółtodziobów. "Paryż może poczekać" to bowiem idealna kopia jakiegokolwiek filmu nakręconego przez osoby stawiające pierwsze kroki w kinie. I mam tu na myśli zarówno reżyserię, resztę ekipy jak również aktorów. Wszystko jest tu niezwykle toporne, pozbawione finezji. Gra aktorska jest surowa bez oznak ogłady, jaką daje obycie z kamerą. Scenariusz jest prymitywny i choć ma opowiadać historię o tym, co nieuchwytnie rodzi się między dwojgiem osób, to pozostaje na poziomie dialogów katastrofalnie dosłowny. Zresztą sposób kręcenia jest także nastawiony na rzucającą się do gardła oczywistość. Nie ma tu zmysłowości i ulotności. Jedynym wytchnieniem były wstawki w postaci zdjęć. Przynajmniej one miały w sobie to "coś".
Największą katorgą było jednak dla mnie oglądanie Diane Lane. Lubię ją i to, co tutaj reprezentowała, po prostu nie mieściło mi się w głowie. Przerażający brak ogłady i sięganie po zbyt mocne środki wyrazu kompletnie mnie odstręczało. I fakt, że jej partner jest niewiele lepszy, wcale nie stanowił dla mnie pocieszenia.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz