13 Hours: The Secret Soldiers of Benghazi (2016)
"13 godzin" udowadnia dwie rzeczy. Po pierwsze, że bez efektów specjalnych Michael Bay jest w stanie zrobić solidny film. Po drugie, że ma dość skromny zbiór reżyserskich pomysłów.
To drugie widać praktycznie w każdej scenie "13 godzin". Sama struktura opowieści i zestaw bohaterów, pomimo inspiracji prawdziwymi wydarzeniami, wygląda jak niskobudżetowa wersja "Transformers". Mamy oczywiście irytujących oficjeli, którzy tylko wtryniają się niepotrzebnie dzielnym wojakom. Ci zaś wykazują się typowym dla filmów Baya zestawem cech łączących brawurę, odwagę, mądrość i pajacowatość. Kiedy zaś przychodzi do pokazywania scen akcji, Bay praktycznie kradnie ujęcia ze swoich wielkich widowisk.
Co ciekawe, te chwyty, które standardowo okraszone byłyby imponującymi efektami, robią wrażenie i bez milionów wydanych na komputerowych grafików. "13 godzin" nie jest może filmem szczególnie zapadającym w pamięć, ale jest zaskakująco spójną i sprawnie zrealizowaną produkcją. Co mimo wszystko jest miłą niespodzianką.
Fajnie też było zobaczyć Johna Krasinskiego w roli twardziela. To kolejny po Pratcie i Ruddzie aktor kojarzony głównie z komediami, który z powodzeniem przedzierzgnął się w bojowego samca alfa.
Ocena: 6
To drugie widać praktycznie w każdej scenie "13 godzin". Sama struktura opowieści i zestaw bohaterów, pomimo inspiracji prawdziwymi wydarzeniami, wygląda jak niskobudżetowa wersja "Transformers". Mamy oczywiście irytujących oficjeli, którzy tylko wtryniają się niepotrzebnie dzielnym wojakom. Ci zaś wykazują się typowym dla filmów Baya zestawem cech łączących brawurę, odwagę, mądrość i pajacowatość. Kiedy zaś przychodzi do pokazywania scen akcji, Bay praktycznie kradnie ujęcia ze swoich wielkich widowisk.
Co ciekawe, te chwyty, które standardowo okraszone byłyby imponującymi efektami, robią wrażenie i bez milionów wydanych na komputerowych grafików. "13 godzin" nie jest może filmem szczególnie zapadającym w pamięć, ale jest zaskakująco spójną i sprawnie zrealizowaną produkcją. Co mimo wszystko jest miłą niespodzianką.
Fajnie też było zobaczyć Johna Krasinskiego w roli twardziela. To kolejny po Pratcie i Ruddzie aktor kojarzony głównie z komediami, który z powodzeniem przedzierzgnął się w bojowego samca alfa.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz