Moana (2016)
Kiedy oglądałem "Moanę", miałem nieodparte wrażenie, że za fabułę odpowiadał ukrywany dotąd przez Disneya asystent Goebbelsa albo przemycony z Iraku szkoleniowiec ISIS. Rzadko bowiem zdarza mi się obejrzeć film o tak przerażającym przesłaniu, które na pozór wydaje się niezwykle pozytywne i afirmacyjne, do tego wszystkiego równie świetnie opakowane.
Na pierwszy rzut oka "Moana" wygląda jak kolejna animacja nawołująca do tego, by być sobą, by podążać za głosem swojego serca. Ale wystarczy bliżej się przyjrzeć temu, jak to przesłanie zostało zaprezentowane, by pojawiły się poważne wątpliwości. Animacja pokazuje bowiem, jak pozytywny przekaz może zostać wykorzystany do tworzenia postaw wspierających jakąkolwiek ideologię.
Moana jest bowiem produktem wieloletniej, konsekwentnie prowadzonej indoktrynacji. Fundament pod jej przekonania (z których zrodzą się z czasem konkretne działania) buduje babka przekazując jej na pozór niegroźne legendy plemienia. W ten sposób odwołuje się do wspaniałej tradycji i bogatego dziedzictwa. Wdrukowuje w Moanę patriotyczną postawę, ale jednocześnie wypaczają ją na tyle, by odrzucała obecne status quo na rzecz wersji tradycji przekazanej przez autorytet (z polskiego podwórka doskonale to znamy, w końcu dokładnie do tego sprowadza się polityka historyczna PiS).
Tak przygotowany grunt Moany podatny jest na "znak", który oczywiście nadejdzie. To wzmacnia tylko przekonanie dziewczyny o swojej wyjątkowości. A co ważne, ponieważ dziewczyna była gotowa zobaczyć znak (choć nie zdawała sobie z tego sprawy), to przyjmuje go jako coś oczywistego i nie zastanawiania się nad tym, kto i dlaczego ten znak pokazał. Hasło "bądź sobą" zmienia się w wiarę w misję, której musi się podjąć nie tylko dlatego, że taka właśnie jest (a więc musi się zgodnie z ideą "bądź sobą" zachować), ale też dlatego, że będzie to dla dobra ogółu (zgodnie z jej rozumianą wersją patriotyzmu). Moana nie zauważa, że została zmanipulowana do zrobienia tego, czego inni od niej oczekują. Będąc sobą jest niczym innym jak środkiem do osiągnięcia cudzych celów.
Oczywiście jest to animacja dziecięca, więc zaprezentowane cele są pozytywne: uratowanie świata i wyswobodzenie ludu z kajdan lęku przed szerokim światem. Jednak wcale tak pozytywne być nie muszą. Dokładnie ten sam mechanizm stosuje się w ISIS, by zachęcić ludzi do samobójczych ataków. Twórcy filmu jednak udają, że tego nie zauważają.
Całość została opakowana w atrakcyjną formę. Jest w filmie kilka świetnych piosenek. Jak zwykle ekran zaludnia cała masa sympatycznych bohaterów. "Moana" to propaganda tak atrakcyjna, że z przyjemnością się ją chłonie, a większość odbiorców nawet nie zauważy, że buduje ona w nich tolerancję (albo nawet akceptację) dla mechanizmów, które w niepowołanych rękach będą miały tragiczny skutek.
Ocena: 7
Na pierwszy rzut oka "Moana" wygląda jak kolejna animacja nawołująca do tego, by być sobą, by podążać za głosem swojego serca. Ale wystarczy bliżej się przyjrzeć temu, jak to przesłanie zostało zaprezentowane, by pojawiły się poważne wątpliwości. Animacja pokazuje bowiem, jak pozytywny przekaz może zostać wykorzystany do tworzenia postaw wspierających jakąkolwiek ideologię.
Moana jest bowiem produktem wieloletniej, konsekwentnie prowadzonej indoktrynacji. Fundament pod jej przekonania (z których zrodzą się z czasem konkretne działania) buduje babka przekazując jej na pozór niegroźne legendy plemienia. W ten sposób odwołuje się do wspaniałej tradycji i bogatego dziedzictwa. Wdrukowuje w Moanę patriotyczną postawę, ale jednocześnie wypaczają ją na tyle, by odrzucała obecne status quo na rzecz wersji tradycji przekazanej przez autorytet (z polskiego podwórka doskonale to znamy, w końcu dokładnie do tego sprowadza się polityka historyczna PiS).
Tak przygotowany grunt Moany podatny jest na "znak", który oczywiście nadejdzie. To wzmacnia tylko przekonanie dziewczyny o swojej wyjątkowości. A co ważne, ponieważ dziewczyna była gotowa zobaczyć znak (choć nie zdawała sobie z tego sprawy), to przyjmuje go jako coś oczywistego i nie zastanawiania się nad tym, kto i dlaczego ten znak pokazał. Hasło "bądź sobą" zmienia się w wiarę w misję, której musi się podjąć nie tylko dlatego, że taka właśnie jest (a więc musi się zgodnie z ideą "bądź sobą" zachować), ale też dlatego, że będzie to dla dobra ogółu (zgodnie z jej rozumianą wersją patriotyzmu). Moana nie zauważa, że została zmanipulowana do zrobienia tego, czego inni od niej oczekują. Będąc sobą jest niczym innym jak środkiem do osiągnięcia cudzych celów.
Oczywiście jest to animacja dziecięca, więc zaprezentowane cele są pozytywne: uratowanie świata i wyswobodzenie ludu z kajdan lęku przed szerokim światem. Jednak wcale tak pozytywne być nie muszą. Dokładnie ten sam mechanizm stosuje się w ISIS, by zachęcić ludzi do samobójczych ataków. Twórcy filmu jednak udają, że tego nie zauważają.
Całość została opakowana w atrakcyjną formę. Jest w filmie kilka świetnych piosenek. Jak zwykle ekran zaludnia cała masa sympatycznych bohaterów. "Moana" to propaganda tak atrakcyjna, że z przyjemnością się ją chłonie, a większość odbiorców nawet nie zauważy, że buduje ona w nich tolerancję (albo nawet akceptację) dla mechanizmów, które w niepowołanych rękach będą miały tragiczny skutek.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz