(2017) העדות
Jest w "Ha'edut" taka oto scena. Główny bohater, badacz zbrodni popełnionych na Żydach w czasie II wojny światowej, spotyka się z córką ocalałego z Holocaustu. Jej ojciec nie żyje, ale bohater ma nadzieję, że przed śmiercią opowiedział jej o tym, co przeżył, dzięki czemu on będzie mógł ustalić miejsce zbiorowej mogiły w pewnym austriackim mieście, w której leżą szczątki 200 Żydów. Podczas spotkania córka ze zdumieniem stwierdza, że nie miała pojęcia o tym, że jej ojciec przeżył Holocaust. Jak mówi, ojciec całe życie twierdził, że wojnę spędził w rosyjskich łagrach.
Podobnych scen jest w "Ha'edut" więcej. Yoel, bohater filmu, cały czas przesiaduje w archiwach, w których znajdują się spisane/nagrane wspomnienia ocalałych, które jednak pozostają utajnione do czasu ich śmierci. Wśród nich Yoel natknie się również na wyznanie matki, które wstrząśnie nim dogłębnie, niszcząc większość rzeczy, które dotąd brał za pewnik.
W swoim debiucie Amichai Greenberg, poprzez postać Yoela, zmaga się z paradoksem prawdy. A raczej Prawdy, pisanej przez duże "P". Dla Yoela jest ona bowiem absolutem. Co ma swoje konsekwencje. Absolut nie jest dobry ani zły, nie jest ani konstruktywny ani destruktywny – jest wszystkim tym jednocześnie. I Yoel, religijny Żyd, stanie przed obliczem tego absolutu, doświadczy go, kiedy Prawda zdemoluje całej jego życie, kiedy odkryje, że tożsamość, którą uznawał za własne "ja", zbudowana jest na kłamstwie.
Ów paradoks polega zaś na tym, że Prawda wcale nie służy żyjącym. Przeciwnie, często pozostawia po sobie ruinę i pustkę. Prawda służy martwym. Ale jak to jest możliwe, skoro nie żyją i jest im wszystko jedno? Prawda przywraca pamięć, zapewnia im trwanie we wspomnieniach, w których mogą być sobą. Prawda to zadośćuczynienie za cierpienia, które można było przetrwać tylko uciekając się do kłamstwa. Ten, kto o nią walczy, jest obrońcą tych, którzy są prawdziwie bezsilni, jest ich głosem w świecie, w którym martwi mogą tylko milczeć.
"Ha'edut" nie jest filmem wybitnym formalnie. To solidna robota, z narracją prowadzoną konsekwentnie, w sposób wyważony i spokojny. Jednak ta prostota przekazu tylko wzmacnia sam przekaz tak, że film zrobił na mnie bardzo mocne wrażenie. Obok historii Yoela nie potrafię przejść obojętnie. To film, który pozostanie ze mną na dłużej.
Ocena: 9
Podobnych scen jest w "Ha'edut" więcej. Yoel, bohater filmu, cały czas przesiaduje w archiwach, w których znajdują się spisane/nagrane wspomnienia ocalałych, które jednak pozostają utajnione do czasu ich śmierci. Wśród nich Yoel natknie się również na wyznanie matki, które wstrząśnie nim dogłębnie, niszcząc większość rzeczy, które dotąd brał za pewnik.
W swoim debiucie Amichai Greenberg, poprzez postać Yoela, zmaga się z paradoksem prawdy. A raczej Prawdy, pisanej przez duże "P". Dla Yoela jest ona bowiem absolutem. Co ma swoje konsekwencje. Absolut nie jest dobry ani zły, nie jest ani konstruktywny ani destruktywny – jest wszystkim tym jednocześnie. I Yoel, religijny Żyd, stanie przed obliczem tego absolutu, doświadczy go, kiedy Prawda zdemoluje całej jego życie, kiedy odkryje, że tożsamość, którą uznawał za własne "ja", zbudowana jest na kłamstwie.
Ów paradoks polega zaś na tym, że Prawda wcale nie służy żyjącym. Przeciwnie, często pozostawia po sobie ruinę i pustkę. Prawda służy martwym. Ale jak to jest możliwe, skoro nie żyją i jest im wszystko jedno? Prawda przywraca pamięć, zapewnia im trwanie we wspomnieniach, w których mogą być sobą. Prawda to zadośćuczynienie za cierpienia, które można było przetrwać tylko uciekając się do kłamstwa. Ten, kto o nią walczy, jest obrońcą tych, którzy są prawdziwie bezsilni, jest ich głosem w świecie, w którym martwi mogą tylko milczeć.
"Ha'edut" nie jest filmem wybitnym formalnie. To solidna robota, z narracją prowadzoną konsekwentnie, w sposób wyważony i spokojny. Jednak ta prostota przekazu tylko wzmacnia sam przekaz tak, że film zrobił na mnie bardzo mocne wrażenie. Obok historii Yoela nie potrafię przejść obojętnie. To film, który pozostanie ze mną na dłużej.
Ocena: 9
Komentarze
Prześlij komentarz