A Viszkis (2017)
14 lat przyszło mi czekać na węgierski film Nimróda Antala. Powrót do ojczyzny niestety nie do końca się reżyserowi udał. "Bandyta, który pachniał whiskey" to dobra rozrywka, której jednak czegoś brakuje, żeby naprawdę przypadł mi do gustu. Do "Kontrolerów" się nie umywa.
Jest jednak w filmie dużo elementów, które bardzo mi się podobały. Przede wszystkim jestem pod olbrzymim wrażeniem muzyki skomponowanej przez Yonderboia. Zaprezentował on dość oryginalną mieszankę, która miejscami brzmi, jakby pisana była z myślą o arcydziele science-fiction (niektóre utwory spokojnie mogłyby zostać wykorzystane w nowym "Łowcy androidów"). Mam nadzieję, że na Spotify pojawi się wkrótce soundtrack.
W filmie jest też wiele wideoklipowych sekwencji z efekciarskim, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, montażem, z ciekawymi rozwiązaniami wizualnymi. Dzięki temu opowieść jest mocno naelektryzowana i dynamiczna.
Jednak oglądając filmu szybko zorientowałem się, że moje pozytywne reakcje są odpowiedzią na audiowizualne bodźce. To odruch bezwarunkowy, reakcja fizjologiczna, która nie ma w sobie żadnej głębi. Fabularnie "Bandyta, który pachniał whiskey" jest bowiem miałki. A bohaterowie są jednowymiarowi. Co czasami dobrze robi całości (mam na myśli dziewczynę głównego bohatera), ale w gruncie rzeczy powoduje, że nic nie zapada w pamięci. Antal zrobił dwugodzinny teledysk, dający chwilową frajdę, ale ulatniający się z pamięci w ekspresowym tempie.
Nie żałuję, że wybrałem się na film. Miałem jednak nadzieję na dużo więcej.
Ocena: 6
Jest jednak w filmie dużo elementów, które bardzo mi się podobały. Przede wszystkim jestem pod olbrzymim wrażeniem muzyki skomponowanej przez Yonderboia. Zaprezentował on dość oryginalną mieszankę, która miejscami brzmi, jakby pisana była z myślą o arcydziele science-fiction (niektóre utwory spokojnie mogłyby zostać wykorzystane w nowym "Łowcy androidów"). Mam nadzieję, że na Spotify pojawi się wkrótce soundtrack.
W filmie jest też wiele wideoklipowych sekwencji z efekciarskim, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, montażem, z ciekawymi rozwiązaniami wizualnymi. Dzięki temu opowieść jest mocno naelektryzowana i dynamiczna.
Jednak oglądając filmu szybko zorientowałem się, że moje pozytywne reakcje są odpowiedzią na audiowizualne bodźce. To odruch bezwarunkowy, reakcja fizjologiczna, która nie ma w sobie żadnej głębi. Fabularnie "Bandyta, który pachniał whiskey" jest bowiem miałki. A bohaterowie są jednowymiarowi. Co czasami dobrze robi całości (mam na myśli dziewczynę głównego bohatera), ale w gruncie rzeczy powoduje, że nic nie zapada w pamięci. Antal zrobił dwugodzinny teledysk, dający chwilową frajdę, ale ulatniający się z pamięci w ekspresowym tempie.
Nie żałuję, że wybrałem się na film. Miałem jednak nadzieję na dużo więcej.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz