En frygtelig kvinde (2017)
W opisie tego filmu jako gatunek powinien widnieć "horror". "Straszna kobieta" to bowiem realizacja koszmarów każdego zatwardziałego kawalera. To opowieść o tym, jak pojawienie się miłości oznacza koniec "ja" mężczyzny. Kobieta jawi się tu jako nowotwór zagnieżdżający się w życiu bohatera, a jej intencje i zachowanie są początkowo nie do wykrycia. Wszystko wydaje się układać doskonale i dopiero po czasie okazuje się, że mężczyzna został przekreślony: jego nawyki zostają zmienione, jego przestrzeń osobista się kurczy, jego możliwość samostanowienia pryska jak bańka mydlana. A najgorsze jest to, że nie ma przed tym ratunku. Bo jego kumple również "wpadli". I jeśli nawet jakimś cudem uda się mężczyźnie odzyskać wolność, to szybko odkryje, że jest osamotniony. Kiedy on może się bawić, jego kumple muszą zajmować się dziećmi albo wracać do domu, bo żonka puściła zapowiadającego burzę SMS-a. Cóż więc można zrobić?
Christian Tafdrup opowiada o upadku patriarchatu. Mężczyźni w jego filmie są silni i męscy tylko we własnym gronie: na boisku, w barze. W normalnym życiu, jeśli nie mają natury pustelnika, ich los jest przesądzony. Teoretycznie jest dla nich szansa. Furtką jest asertywność. Ale jest z nią dokładnie tak, jak z odpornością Indian na ospę – przez stulecia nie miała okazji się wykształcić. Mężczyźni są więc słabszą płcią, jeśli chodzi o możliwości wygrania wojny psychologicznej.
"Straszna kobieta" to film z ciekawym, przewrotnym pomysłem, który został na tyle dobrze zrealizowany, że nie tylko pobudza do refleksji, ale jest też najzwyczajniej w świecie dobrą rozrywką. Jednak mógł być lepszy. Żałuję, że reżyser jednoznacznie ustawia główną kobiecą postać. Wolałbym, żeby jej rzeczywiste – "obiektywne" – zachowanie było niedoprecyzowane, żebyśmy widzieli ją jako straszliwą manipulantkę wyłącznie przez pryzmat interpretacji jej zachowań przez głównego bohatera. Reżyser jednak mocno się z nim solidaryzuje, czego efektem są sceny łamania przez bohaterkę czwartej ściany i jasne dawania do zrozumienia widzom, z kim mamy do czynienia.
Za to Anders Juul w roli niedorobionego samca alfa wypada rewelacyjnie. Nie miałem dotąd okazji go oglądać na dużym ekranie, ale tu zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Jestem też mile zaskoczony reżyserskimi umiejętnościami Tafdrupa. Znałem go do tej pory wyłącznie jako aktora. Teraz z całą pewnością będę chciał bliżej zapoznać się z jego reżyserskimi dokonaniami.
Ocena: 7
Christian Tafdrup opowiada o upadku patriarchatu. Mężczyźni w jego filmie są silni i męscy tylko we własnym gronie: na boisku, w barze. W normalnym życiu, jeśli nie mają natury pustelnika, ich los jest przesądzony. Teoretycznie jest dla nich szansa. Furtką jest asertywność. Ale jest z nią dokładnie tak, jak z odpornością Indian na ospę – przez stulecia nie miała okazji się wykształcić. Mężczyźni są więc słabszą płcią, jeśli chodzi o możliwości wygrania wojny psychologicznej.
"Straszna kobieta" to film z ciekawym, przewrotnym pomysłem, który został na tyle dobrze zrealizowany, że nie tylko pobudza do refleksji, ale jest też najzwyczajniej w świecie dobrą rozrywką. Jednak mógł być lepszy. Żałuję, że reżyser jednoznacznie ustawia główną kobiecą postać. Wolałbym, żeby jej rzeczywiste – "obiektywne" – zachowanie było niedoprecyzowane, żebyśmy widzieli ją jako straszliwą manipulantkę wyłącznie przez pryzmat interpretacji jej zachowań przez głównego bohatera. Reżyser jednak mocno się z nim solidaryzuje, czego efektem są sceny łamania przez bohaterkę czwartej ściany i jasne dawania do zrozumienia widzom, z kim mamy do czynienia.
Za to Anders Juul w roli niedorobionego samca alfa wypada rewelacyjnie. Nie miałem dotąd okazji go oglądać na dużym ekranie, ale tu zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Jestem też mile zaskoczony reżyserskimi umiejętnościami Tafdrupa. Znałem go do tej pory wyłącznie jako aktora. Teraz z całą pewnością będę chciał bliżej zapoznać się z jego reżyserskimi dokonaniami.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz