Golden Years (2016)

Filmy takie jak "Złota jesień" sprawiają, że zadaję sobie pytanie: Na co komu państwo? Sytuacja w jakiej znaleźli się bohaterowie jasno pokazuje, że jedynym racjonalnym zbiorowiskiem ludzi jest lokalna wspólnota. To ona jest w stanie zadbać o potrzeby swoich członków. Nie abstrakcyjne, wynikające ze statystycznego rozkładu, lecz prawdziwe, zindywidualizowane. Państwo, które miało dbać o obywateli (jeśli ci będą tylko przestrzegać praw i obowiązków), okazuje się nieudolne. Co gorsza ceduje większość swoich obowiązków na prywatne firmy, które jednak przede wszystkim dbają o własne dobro, a ludzi traktują jako zło konieczne.



Nic więc dziwnego, że w takich warunkach narasta frustracja. Bohaterami "Złotej jesieni" są emeryci. Powinni w spokoju spędzać swoje ostatnie lata życia. A tymczasem okazuje się, że państwowa opieka medyczna ich zawodzi, a emerytury są pierwszymi ofiarami nieudanych operacji banków, ubezpieczycieli i funduszy inwestycyjnych. Jednak ci bohaterowie nie zamierzają w milczeniu patrzeć, jak biurokracja i nieudolność wielkich machin urzędniczych niszczy im życie. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu. Bohaterowie wypowiadają więc obywatelskie posłuszeństwo. Państwu, które o nich nie dba, nic nie są winni.

"Złota jesień" nie jest jednak manifestem anarchistycznym. To wszyło twórcom trochę przez przypadek. Tak naprawdę reżyser i scenarzyści zadowolili się stworzeniem sympatycznej komedii. Nie jest ona szczególnie zabawna (choć ma kilka śmiesznych momentów). Ma za to bardzo przerysowanych bohaterów (szczególnie rzuca się w oczy jeden z policjantów), co nie zostało dobrze wygrane na ekranie. Trudno też na filmie skupić uwagę, ponieważ jest aż tak przeciętny. Jednak zrobiono go na tyle sprawnie, że jego sens nie męczy ani nie irytuje. Ot, filmik, o którym zwyczajnie w świecie szybko się zapomni.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)