American Ultra (2015)
Max Landis może najlepszym scenarzystą na świecie nie jest, ale z całą pewnością ma smykałkę do ubijania interesów. Trzeba mieć nie lada tupet, żeby w tym samy czasie sprzedać dwóm różnym studiom praktycznie tę samą historię. Bo "American Ultra" to w zasadzie "Pan idealny".
Och, oczywiście są kosmetyczne różnice: w "Panu idealnym" świat wywraca się do góry nogami bohaterce, a w "American Ultra" bohaterowi. Jednak sama dynamika historii, koncepcja, że z pozornie nieistotne osoby nagle okazują się wyjątkowo utalentowane w robieniu masakrycznej demolki, jest już identyczna. Oba te filmy zresztą wydają się żerować na modzie, którą zapoczątkował "John Wick". Przemoc jest tutaj głównym źródłem rozrywki. A im bardziej jest efekciarska, tym lepiej dla filmu.
I rzeczywiście najlepszą sceną w "American Ultra" jest draka, do której dochodzi w supermarkecie. Jest w niej wszystko, czego oczekuję od tego typu kina. Niestety twórcy filmu są za bardzo zachwyceni swoimi pomysłami, czego w ogóle nie ukrywają. W wielu scenach czuć ich samozadowolenie, co sprawia, że frajda z oglądania nie jest aż tak wielka, jak być powinna. A to całość niestety gubi. Postać grana przez Tophera Grace'a jest zdecydowanie zbyt jaskrawa. A jeśli chodzi o pary to Jesse Eisenberg i Kristen Stewart wypadają gorzej niż Sam Rockwell i Anna Kendrick.
Ocena: 6
Och, oczywiście są kosmetyczne różnice: w "Panu idealnym" świat wywraca się do góry nogami bohaterce, a w "American Ultra" bohaterowi. Jednak sama dynamika historii, koncepcja, że z pozornie nieistotne osoby nagle okazują się wyjątkowo utalentowane w robieniu masakrycznej demolki, jest już identyczna. Oba te filmy zresztą wydają się żerować na modzie, którą zapoczątkował "John Wick". Przemoc jest tutaj głównym źródłem rozrywki. A im bardziej jest efekciarska, tym lepiej dla filmu.
I rzeczywiście najlepszą sceną w "American Ultra" jest draka, do której dochodzi w supermarkecie. Jest w niej wszystko, czego oczekuję od tego typu kina. Niestety twórcy filmu są za bardzo zachwyceni swoimi pomysłami, czego w ogóle nie ukrywają. W wielu scenach czuć ich samozadowolenie, co sprawia, że frajda z oglądania nie jest aż tak wielka, jak być powinna. A to całość niestety gubi. Postać grana przez Tophera Grace'a jest zdecydowanie zbyt jaskrawa. A jeśli chodzi o pary to Jesse Eisenberg i Kristen Stewart wypadają gorzej niż Sam Rockwell i Anna Kendrick.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz