Elle l'adore (2014)
Lepiej późno niż wcale. Kiedy "Fanka" wchodziła do kin, zupełnie nie miałem ochoty ją oglądać. A przecież w obsadzie są Sandrine Kiberlain i Laurent Lafitte, których lubię. Na szczęście nadrobiłem tę zaległość. I bardzo się z tego cieszę. Film Jeanne Herry bowiem pozytywnie mnie zaskoczył.
Fabuła wydaje się jednocześnie wydumana i bardzo standardowa. Oto podczas kłótni dochodzi do tragedii. Facet popycha swoją porywczą dziewczynę, spada jej na głowę coś ciężkiego w wyniku czego ginie. Mężczyzna zamiast zadzwonić na pogotowie lub policję, postanawia zwłok ukochanej się pozbyć. W tym celu wykorzystuje pewną, zapatrzoną w niego jak w obrazek, kobietę.
To, co sprawia, że film jest w moich oczach sukcesem, to przewrotność ról, jakie twórcy przypisali dwójce głównych bohaterów. Mężczyzna jest popularnym artystą, bożyszczem tłumów, którego charakter daleko odbiega od medialnego wizerunku. Za sympatyczną twarzą kryje się tchórz, który jednak nie jest pozbawiony makiawelicznego wyrachowania. Dla ratowania własnej skóry, jest w stanie wykorzystać i zniszczyć kobietę, która go ubóstwia.
Ale tytułowa fanka też nie jest kobietą, za którą bierze ją piosenkarz. Jej wierność i naiwność mężczyzna uznaje za przejaw słabości i łatwości manipulacji. Tymczasem dusza kobiety jest mroczniejsza, niż można by sądzić na pierwszy rzut oka, a wytrzymałości na stres mógłby jej pozazdrościć niejeden as wywiadu. Sekwencja, kiedy jest przesłuchiwana na komisariacie, jest rewelacyjna. W dużej mierze dzięki doskonałej grze Kiberlain. Aż żałowałem, że więcej czasu nie poświęcono na próby złamania jej przez policję. Jak dla mnie, cały film mógł być właśnie o tym.
Ocena: 7
Fabuła wydaje się jednocześnie wydumana i bardzo standardowa. Oto podczas kłótni dochodzi do tragedii. Facet popycha swoją porywczą dziewczynę, spada jej na głowę coś ciężkiego w wyniku czego ginie. Mężczyzna zamiast zadzwonić na pogotowie lub policję, postanawia zwłok ukochanej się pozbyć. W tym celu wykorzystuje pewną, zapatrzoną w niego jak w obrazek, kobietę.
To, co sprawia, że film jest w moich oczach sukcesem, to przewrotność ról, jakie twórcy przypisali dwójce głównych bohaterów. Mężczyzna jest popularnym artystą, bożyszczem tłumów, którego charakter daleko odbiega od medialnego wizerunku. Za sympatyczną twarzą kryje się tchórz, który jednak nie jest pozbawiony makiawelicznego wyrachowania. Dla ratowania własnej skóry, jest w stanie wykorzystać i zniszczyć kobietę, która go ubóstwia.
Ale tytułowa fanka też nie jest kobietą, za którą bierze ją piosenkarz. Jej wierność i naiwność mężczyzna uznaje za przejaw słabości i łatwości manipulacji. Tymczasem dusza kobiety jest mroczniejsza, niż można by sądzić na pierwszy rzut oka, a wytrzymałości na stres mógłby jej pozazdrościć niejeden as wywiadu. Sekwencja, kiedy jest przesłuchiwana na komisariacie, jest rewelacyjna. W dużej mierze dzięki doskonałej grze Kiberlain. Aż żałowałem, że więcej czasu nie poświęcono na próby złamania jej przez policję. Jak dla mnie, cały film mógł być właśnie o tym.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz