I Am Not Your Negro (2016)
James Baldwin to ciekawa postać. Jego poglądy – to, że z jednej strony wychodzi z założenia, że jest jeden naród amerykański, a z drugiej strony mocno podkreśla istniejące, niemożliwe do zniwelowania różnice poznawcze między białą i czarną częścią społeczności – przemawiają do mnie i jestem w stanie się z nimi (a w każdym razie z większością) zgodzić. Choć rzecz jasna – nie będąc ani Amerykaninem ani tym bardziej osobą czarnoskórą – odbieram jego poglądy w innym duchu, niż Baldwin je wypowiadał. Dla mnie mają one bardziej uniwersalny charakter, opisując mechanizmy, które istnieją nie tylko na styku białych i czarnych Amerykanów.
Jestem jednak rozczarowany dokumentem, który inspirowany jest przemyśleniami Baldwina. Jak dla mnie "Nie jestem twoim murzynem" jest intelektualną i artystyczną pstrokacizną. Reżyser nie przybliża myśli Baldwina, choć cytuje go często. On przedstawia jego twórczość na tle trójki ważnych dla afroamerykańskiej wspólnoty osób, które zostały zamordowane w latach 60. Prezentuje też biografię samego Baldwina, kontekst historyczny jego poglądów, a także to, jak bardzo są one aktualne dziś, choć przecież Baldwin zmarł 30 lat temu.
Reżyser chce osiągnąć tak dużo, że zwyczajnie w świecie nie ma na to wszystko czasu. Dlatego też większość tematów została potraktowana zdawkowo, jeśli w ogóle są zaprezentowane. Dotyczy to nie tylko postaci samego Baldwina (którego poglądy zostały tutaj przedstawione bardzo wąsko), ale też Medgara Eversa, Malcolma X i Martina Luthera Kinga Jr. Bez znajomości wydarzeń z Ferguson, bez znajomości historii kryjących się za zdjęciami zmarłych dzieci, bez znajomości XX-wiecznej afroamerykańskiej historii, ten film robi się bełkotem. Ma bowiem wyraźny kontekst historyczny, światopoglądowy, kulturowy, ale wymaga od widza jego rozpoznanie i wiedzę.
Sam reżyser zaś bawi się formą, żongluje myślami. Ma to być atrakcyjne, ale jest przytłaczające. Ten dokument jest jak sztuka późnego baroku – przesadnie zdobiony, ociekający bogactwem detali. Na mnie nie robiło to wrażenia, a przeciwnie sprawiało, że czułem się zmęczony oglądając film.
Ocena: 6
Jestem jednak rozczarowany dokumentem, który inspirowany jest przemyśleniami Baldwina. Jak dla mnie "Nie jestem twoim murzynem" jest intelektualną i artystyczną pstrokacizną. Reżyser nie przybliża myśli Baldwina, choć cytuje go często. On przedstawia jego twórczość na tle trójki ważnych dla afroamerykańskiej wspólnoty osób, które zostały zamordowane w latach 60. Prezentuje też biografię samego Baldwina, kontekst historyczny jego poglądów, a także to, jak bardzo są one aktualne dziś, choć przecież Baldwin zmarł 30 lat temu.
Reżyser chce osiągnąć tak dużo, że zwyczajnie w świecie nie ma na to wszystko czasu. Dlatego też większość tematów została potraktowana zdawkowo, jeśli w ogóle są zaprezentowane. Dotyczy to nie tylko postaci samego Baldwina (którego poglądy zostały tutaj przedstawione bardzo wąsko), ale też Medgara Eversa, Malcolma X i Martina Luthera Kinga Jr. Bez znajomości wydarzeń z Ferguson, bez znajomości historii kryjących się za zdjęciami zmarłych dzieci, bez znajomości XX-wiecznej afroamerykańskiej historii, ten film robi się bełkotem. Ma bowiem wyraźny kontekst historyczny, światopoglądowy, kulturowy, ale wymaga od widza jego rozpoznanie i wiedzę.
Sam reżyser zaś bawi się formą, żongluje myślami. Ma to być atrakcyjne, ale jest przytłaczające. Ten dokument jest jak sztuka późnego baroku – przesadnie zdobiony, ociekający bogactwem detali. Na mnie nie robiło to wrażenia, a przeciwnie sprawiało, że czułem się zmęczony oglądając film.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz