The Greatest Showman (2017)
Rok 2017 w kinie zapamiętam jako rok muzyki. A to za sprawą Daniela Pembertona i jego fantastycznych kompozycji do "Króla Artura". A to za sprawą "Patti Cake$", która udowodniła, że w kinie niezależnym musical też ma rację bytu. I także za sprawą "Króla rozrywki".
Ten film to rozrywka wulgarna, prymitywna, krzykliwa, tandetnie kolorowa, naiwna i tak przesłodzona, że seans grozi cukrzycą. Jednak w tym filmie nie są to wcale wady. "Król rozrywki" jest taki z premedytacją. I wraz z formą klasycznego hollywoodzkiego musicalu, ze wspaniałymi kompozycjami muzycznymi, które obsada rewelacyjnie wyśpiewała, tworzy to rzecz żywą, pulsującą energią, emanującą magią. Twórcy składają hołd sztuce niskich lotów, której symbolem jest właśnie - przynajmniej w Stanach - P.T. Barnum. I jest to prawdziwy triumf pasji tworzenia, nawet jeśli jest ona kiczem, żerowaniem na cudzym nieszczęściu.
I choć scenariuszowo jest to rzecz banalnie prosta, to jednak znalazło się w nim miejsce na kilka ciekawych – nawet jeśli mało odkrywczych – obserwacji. Twórcy liznęli problem etycznej dwuznaczności działań Barnuma, jego pragnienia aprobaty establishmentu, który groził zrujnowaniem jego rodzinnego szczęścia. Jest tu miejsce na gloryfikację różnorodności i głoszenie szacunku dla odmienności. Są proste, a jednocześnie wyraziście nakreślone relacje między bohaterami, dzięki czemu film ma w sobie ładunek emocjonalny pozostając jednocześnie opowieścią uniwersalną w swej naturze.
Jednak przede wszystkim "Król rozrywki" to absolutnie fantastyczna warstwa muzyczna. Obok wspomnianego już "Króla Artura" i "Patti Cake$", jest to trzeci soundtrack w tym roku, który słuchałem w kółko. Wszystkie piosenki mi się spodobały. Hugh Jackman, Zac Efron, Michelle Williams i cała reszta śpiewają jakby byli członkami chórów anielskich. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie Loren Allred i jej wykonanie "Never Enough". Zakochałem się w tej piosence bez pamięci.
Same w sobie utwory są perfekcyjne, jednak reżyser postarał się, żeby także na ekranie wyglądały bajecznie. I tak też jest. To również jeden z powodów, dla których uważa, że jest to musical bliski ideałowi.
Ocena: 9
Ten film to rozrywka wulgarna, prymitywna, krzykliwa, tandetnie kolorowa, naiwna i tak przesłodzona, że seans grozi cukrzycą. Jednak w tym filmie nie są to wcale wady. "Król rozrywki" jest taki z premedytacją. I wraz z formą klasycznego hollywoodzkiego musicalu, ze wspaniałymi kompozycjami muzycznymi, które obsada rewelacyjnie wyśpiewała, tworzy to rzecz żywą, pulsującą energią, emanującą magią. Twórcy składają hołd sztuce niskich lotów, której symbolem jest właśnie - przynajmniej w Stanach - P.T. Barnum. I jest to prawdziwy triumf pasji tworzenia, nawet jeśli jest ona kiczem, żerowaniem na cudzym nieszczęściu.
I choć scenariuszowo jest to rzecz banalnie prosta, to jednak znalazło się w nim miejsce na kilka ciekawych – nawet jeśli mało odkrywczych – obserwacji. Twórcy liznęli problem etycznej dwuznaczności działań Barnuma, jego pragnienia aprobaty establishmentu, który groził zrujnowaniem jego rodzinnego szczęścia. Jest tu miejsce na gloryfikację różnorodności i głoszenie szacunku dla odmienności. Są proste, a jednocześnie wyraziście nakreślone relacje między bohaterami, dzięki czemu film ma w sobie ładunek emocjonalny pozostając jednocześnie opowieścią uniwersalną w swej naturze.
Jednak przede wszystkim "Król rozrywki" to absolutnie fantastyczna warstwa muzyczna. Obok wspomnianego już "Króla Artura" i "Patti Cake$", jest to trzeci soundtrack w tym roku, który słuchałem w kółko. Wszystkie piosenki mi się spodobały. Hugh Jackman, Zac Efron, Michelle Williams i cała reszta śpiewają jakby byli członkami chórów anielskich. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie Loren Allred i jej wykonanie "Never Enough". Zakochałem się w tej piosence bez pamięci.
Same w sobie utwory są perfekcyjne, jednak reżyser postarał się, żeby także na ekranie wyglądały bajecznie. I tak też jest. To również jeden z powodów, dla których uważa, że jest to musical bliski ideałowi.
Ocena: 9
Komentarze
Prześlij komentarz