Patriots Day (2016)
"Dzień Patriotów" to w zasadzie nakręcony z większym rozmachem serialowy procedural. Stara się być wierną, a przynajmniej wiarygodną, rekonstrukcją zdarzeń, do których doszło w 2013 roku. Jest to zrobione sprawnie, miejscami nawet ciekawie. Jednak zabrakło mi tu bohaterów, których losami mógłbym się przejąć, więc dla mnie całość wypadła mało wciągająco.
Niby bohaterów jest całkiem sporo. Ale wygląda to raczej jak ekranizacja spisu powszechnego. Najlepiej zbudowana wydaje się postać policjanta granego przez Wahlberga. Niby opiera się na wyrazistych cechach charakterologicznych, a i tak jest jedynie jednowymiarowym bohaterem, który istnieje po to, żeby wypowiedzieć kilka w teorii poruszających/ważkich zdań. Reszta postaci nie ma nawet tego poziomu rozwinięcia. Zapewne dlatego najbardziej podobały mi się sceny na końcu filmu, kiedy wypowiadają się prawdziwe osoby, które brały udział w pokazanych w filmie wydarzeniach. Nawet kiedy wypowiadają frazesy. Dlatego, że oni są prawdziwi, są wiarygodni w tym, co mówią.
Plusem "Dnia Patriotów" jest to, że dotyczy wspólnoty, która dotąd czuła się bezpiecznie – mimo doniesień ze świata, które napawają lękiem. Zarówno więc wtedy, kiedy reżyser prezentuje chaos i strach, jak i wtedy, kiedy podkreśla wspólnotowy charakter doświadczenia i pojawienie się hasła "Boston Strong", jest to opowieść naiwna, o ludziach, którzy nie przywykli do życia w ciągłym zagrożeniu i nawet po nim uznają je za akt wyjątkowy, a nie codzienność (jaką te wydarzenia są w Izraelu, Iraku, Afganistanie i wielu innych miejscach globu). Jednak to nie jest główny temat filmu, więc wychodzi trochę jako efekt uboczny. A szkoda, bo akurat to wydało mi się interesujące.
Ocena: 4
Niby bohaterów jest całkiem sporo. Ale wygląda to raczej jak ekranizacja spisu powszechnego. Najlepiej zbudowana wydaje się postać policjanta granego przez Wahlberga. Niby opiera się na wyrazistych cechach charakterologicznych, a i tak jest jedynie jednowymiarowym bohaterem, który istnieje po to, żeby wypowiedzieć kilka w teorii poruszających/ważkich zdań. Reszta postaci nie ma nawet tego poziomu rozwinięcia. Zapewne dlatego najbardziej podobały mi się sceny na końcu filmu, kiedy wypowiadają się prawdziwe osoby, które brały udział w pokazanych w filmie wydarzeniach. Nawet kiedy wypowiadają frazesy. Dlatego, że oni są prawdziwi, są wiarygodni w tym, co mówią.
Plusem "Dnia Patriotów" jest to, że dotyczy wspólnoty, która dotąd czuła się bezpiecznie – mimo doniesień ze świata, które napawają lękiem. Zarówno więc wtedy, kiedy reżyser prezentuje chaos i strach, jak i wtedy, kiedy podkreśla wspólnotowy charakter doświadczenia i pojawienie się hasła "Boston Strong", jest to opowieść naiwna, o ludziach, którzy nie przywykli do życia w ciągłym zagrożeniu i nawet po nim uznają je za akt wyjątkowy, a nie codzienność (jaką te wydarzenia są w Izraelu, Iraku, Afganistanie i wielu innych miejscach globu). Jednak to nie jest główny temat filmu, więc wychodzi trochę jako efekt uboczny. A szkoda, bo akurat to wydało mi się interesujące.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz