Ouija: Origin of Evil (2016)

"Diabelskiej planszy Ouija" nie byłem w stanie obejrzeć w całość. Dlatego spodziewałem się, że tę część wyłączę najpóźniej po 30 minutach. Stało się jednak inaczej i dotrwałem do końca.



Było to możliwe, ponieważ pierwsza połowa filmu jest całkiem niezła. Nie dlatego, że jest oryginalna, bo nie jest, ale dlatego, że ma wystarczająco dużo drobiazgów, które mi się podobały. Sama koncepcja tego, że matka zaczyna wykorzystywać swoją nieletnią córkę do zarabiania, podczas gdy rzeczona córka staje się w coraz większym stopniu marionetką w rękach mocy nieczystych, była całkiem niezłym pomysłem. Relacje między bohaterkami są klarowne i niezbyt wydumane, ale za to tworzą spójny obraz rodziny po tragedii próbującej jakość trwać dalej. Mała dziewczynka nie jest zbyt irytująca (co jest rzadkością w horrorach z dziećmi w roli katalizatorów makabrycznych zdarzeń). Jej nastoletnia siostra również nie wystawia mojej cierpliwości na próbę (co niestety ma miejsce w drugim sezonie "Stranger Things", przez co będą go oglądał przez kolejne sześć miesięcy).

Źle zaczyna się dziać dopiero, kiedy wszystkie karty zostają wyłożone na przysłowiowy stół. Nagle Mike Flanagan dostaje totalnego zaćmienia i zaczyna opowiadać koszmarne bajeczki po najmniejszej linii oporu. W finałowej konfrontacji nie ma życia, nie ma grozy. Jest kilka bezsensownych sekwencji, po obejrzeniu których moją jedyną reakcją było: "i to już wszystko?".

Zastanawiam się, czy finał to efekt lenistwa, czy naprawdę reżyser nie miał pomysłów na to, jak efektownie (albo przynajmniej efekciarsko) film zakończyć. Biorąc pod uwagę to, że nie jestem zbyt wielkim fanem twórczości Flanagana (jedynie "Oculus" uważam za film ok), stawiam na to drugie.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)