Jane (2017)
Jestem zawiedziony. Po najczęściej nagradzanym dokumencie ubiegłego roku spodziewałem się czegoś więcej. Tymczasem dostałem ładną laurkę, która karmi marzenia wielu ludzi, by obcować z dziką przyrodą. "Jane" pokazuje, że te marzenia wcale nie są nierealną mrzonką, lecz czymś, co niektóre osoby (na przykład Jane Goodall) naprawdę doświadczyły.
Jest w tym filmie pełno archiwalnych zdjęć, które pokazują dziką przyrodę. Widzimy nie tylko szympansy, ale też całe bogactwo afrykańskiej flory i fauny. Reżyser postarał się, by wyglądało to imponująco i magicznie, jakbyśmy z Goodall trafili do Edenu.
Tym sekwencjom blisko jest do tego, co reprezentował sobą "Makrokosmos". Tamten film był jednak lepszy, ponieważ w całości skupiał się na zwierzętach. Tu niestety cały czas wtrynia się Goodall. Bo zgodnie z tytułem "Jane" jest jej biografią. Ale niezbyt wnikliwą. To hagiografia przygotowana na zlecenie. Goodall jest w zasadzie nie tylko bohaterką ale i narratorką. Reżyserowi do szczęścia wystarcza to, że zmontował jej materiały wideo z misji w Afryce oraz dał możliwość zrelacjonowania przez nią samą najważniejszych momentów jej biografii. Reżyser niczego nie kwestionuje, nie podważa. Nie zastanawia się, jak jej ślepa antropomorfizacja zwierząt negatywnie wpływa na te gatunki, które Goodall deklaruje, że chce ratować. Tylko raz, w przypadku sprawy z polio, zadaje pytanie, które pozornie wydaje się atakować jej postawę. Ale jest to tylko mydlenie oczu.
"Jane" ma pełno ładnych zdjęć życia intymnego zwierząt. I nic więcej. Dla mnie to trochę za mało.
Ocena: 6
Jest w tym filmie pełno archiwalnych zdjęć, które pokazują dziką przyrodę. Widzimy nie tylko szympansy, ale też całe bogactwo afrykańskiej flory i fauny. Reżyser postarał się, by wyglądało to imponująco i magicznie, jakbyśmy z Goodall trafili do Edenu.
Tym sekwencjom blisko jest do tego, co reprezentował sobą "Makrokosmos". Tamten film był jednak lepszy, ponieważ w całości skupiał się na zwierzętach. Tu niestety cały czas wtrynia się Goodall. Bo zgodnie z tytułem "Jane" jest jej biografią. Ale niezbyt wnikliwą. To hagiografia przygotowana na zlecenie. Goodall jest w zasadzie nie tylko bohaterką ale i narratorką. Reżyserowi do szczęścia wystarcza to, że zmontował jej materiały wideo z misji w Afryce oraz dał możliwość zrelacjonowania przez nią samą najważniejszych momentów jej biografii. Reżyser niczego nie kwestionuje, nie podważa. Nie zastanawia się, jak jej ślepa antropomorfizacja zwierząt negatywnie wpływa na te gatunki, które Goodall deklaruje, że chce ratować. Tylko raz, w przypadku sprawy z polio, zadaje pytanie, które pozornie wydaje się atakować jej postawę. Ale jest to tylko mydlenie oczu.
"Jane" ma pełno ładnych zdjęć życia intymnego zwierząt. I nic więcej. Dla mnie to trochę za mało.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz