Under sandet (2015)
To mógł być naprawdę ciekawy film o zbrodni i karze, rozliczaniu z wojenną przeszłością, a przede wszystkim o granicach nienawiści. Kiedy w pierwszej scenie widzimy duńskiego żołnierza bijącego niemieckiego żołnierza, widzimy pokłady bólu i wściekłości. Okupant został pobity, wynosi się z jego kraju. Bezsilność, którą czuł przez tyle lat patrząc, jak jego kraj ugina się pod jarzmem obcego panowania, w końcu może zostać odreagowana. Chwilę potem widzimy go, jak zostaje obarczony obowiązkiem dowodzenia grupą niemieckich jeńców. Mają rozminować plażę. A jest to zadanie piekielnie trudne. Na niewielkim skrawku ziemi jest zakopanych tysiąc min, a może nawet więcej. Początkowo duński oficer z okrutną obojętnością przygląda się cierpieniu swoich podopiecznych. Dzień po dniu przez wiele godzin narażają życie, muszą cierpieć strach, głód, choroby. Jak długo jednak można widzieć w nich bezosobowych wrogów, kiedy w rzeczywistości są to ledwie wyrośnięci chłopcy?
"Pole minowe" opowiada o ciekawym fragmencie duńskiej historii. Niestety twórcy nie wykorzystali okazji. Swój film zmienili w typową opowieść o wrogach, którzy odkrywają wspólnotę człowieczeństwa. Przestaje to być historia konkretnych ludzi w bardzo określonym czasie i miejscu. Pełno tu naciąganych scen i ckliwych rozwiązań fabularnych mających na celu wywołać proste emocje. Najgorsze jest uproszczenie polegające na zrobieniu z większości Duńczyków bezwzględnych sadystów. A przecież ktoś te wszystkie pola minowe musiał zneutralizować. Gdyby nie robili tego Niemcy, to musieliby to zrobić Duńczycy. Twórcy jednak nie bawią się w szarości, wolą łatwe przeciwieństwa, którymi mogą do woli manipulować, raz je minimalizować, w innych scenach przejaskrawiać.
Te manipulacje do pewnego stopnia odnoszą skutek i film nawet nieźle się ogląda. Czynią jednak z "Pola minowego" obraz kompletnie bezpłciowy, o którym zapomnę już wkrótce.
Ocena: 6
"Pole minowe" opowiada o ciekawym fragmencie duńskiej historii. Niestety twórcy nie wykorzystali okazji. Swój film zmienili w typową opowieść o wrogach, którzy odkrywają wspólnotę człowieczeństwa. Przestaje to być historia konkretnych ludzi w bardzo określonym czasie i miejscu. Pełno tu naciąganych scen i ckliwych rozwiązań fabularnych mających na celu wywołać proste emocje. Najgorsze jest uproszczenie polegające na zrobieniu z większości Duńczyków bezwzględnych sadystów. A przecież ktoś te wszystkie pola minowe musiał zneutralizować. Gdyby nie robili tego Niemcy, to musieliby to zrobić Duńczycy. Twórcy jednak nie bawią się w szarości, wolą łatwe przeciwieństwa, którymi mogą do woli manipulować, raz je minimalizować, w innych scenach przejaskrawiać.
Te manipulacje do pewnego stopnia odnoszą skutek i film nawet nieźle się ogląda. Czynią jednak z "Pola minowego" obraz kompletnie bezpłciowy, o którym zapomnę już wkrótce.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz