하루 (2016)
To zdumiewające, ale najlepszy chrześcijański film roku nie powstał w Europie ani w Amerykach, lecz w Korei Południowej. I nie zdziwiłbym się, gdyby wcale nie takie były intencje jego twórców. Co nie zmienia faktu, że jeśli chodzi o propagowanie myśli chrześcijańskiej, "Pętla" robi więcej od prawie wszystkich religijnych produkcji Zachodu ostatnich lat (z Polską na czele).
"Pętla" to opowieść o piekle, jako miejscu, w którym katorgą jest bez końca powtarzanie zdarzeń, które są źródłem cierpienia. Dla dwójki bohaterów - lekarza i sanitariusza - piekłem jest przeżywanie raz za razem dnia, w którym zmarły najbliższe im osoby. Obaj desperacko próbują powstrzymać tragiczny splot wydarzeń. I raz za razem ponoszą porażkę, by po chwili wszystko rozpocząć od nowa.
Ale "Pętla" nie jest jedną z tych piekielnych historii, w jakich lubują się mieszkańcy południowych stanów USA. Koreańskie dzieło sięga głębiej. W pewnym momencie film skręca w stronę opowieści o grzechu, który sprowadził na bohaterów piekielne katusze, o cierpieniu oraz o najważniejszym elemencie chrześcijańskiej dobrej nowiny: odkupieniu.
A wszystko to przekazane jest w formie będącej dziwacznym zlepkiem różnych stylów. Jest tu trochę landrynkowego kina familijnego, jest klasyczne kino SF z pętlą czasu, jest przygnębiający dramat psychologiczny demaskujący brzydotę ludzkiej natury i wreszcie mamy sporo przesłodzonego kina, które powinno mdlić swoją ckliwością. I zapewne w dziewięciu na dziesięć przypadków, całość zrealizowana zostałaby tak, że zbierałoby mi się na wymioty. "Pętla" jest jednak tym dziesiątym przypadkiem, kiedy wszystkie elementy zagrały ze sobą koncertowo. Pierwsze pół godziny wciąga, kolejne pół godziny intryguje, a finał porusza do żywego.
Nie jestem pewien, jak trwałe są oddziaływania "Pętli". Podejrzewam, że jednak film nie zostanie ze mną na zawsze. Nie zmienia to faktu, że kiedy dobiegał końca, byłem nim zachwycony i totalnie oczarowany.
Ocena: 8
"Pętla" to opowieść o piekle, jako miejscu, w którym katorgą jest bez końca powtarzanie zdarzeń, które są źródłem cierpienia. Dla dwójki bohaterów - lekarza i sanitariusza - piekłem jest przeżywanie raz za razem dnia, w którym zmarły najbliższe im osoby. Obaj desperacko próbują powstrzymać tragiczny splot wydarzeń. I raz za razem ponoszą porażkę, by po chwili wszystko rozpocząć od nowa.
Ale "Pętla" nie jest jedną z tych piekielnych historii, w jakich lubują się mieszkańcy południowych stanów USA. Koreańskie dzieło sięga głębiej. W pewnym momencie film skręca w stronę opowieści o grzechu, który sprowadził na bohaterów piekielne katusze, o cierpieniu oraz o najważniejszym elemencie chrześcijańskiej dobrej nowiny: odkupieniu.
A wszystko to przekazane jest w formie będącej dziwacznym zlepkiem różnych stylów. Jest tu trochę landrynkowego kina familijnego, jest klasyczne kino SF z pętlą czasu, jest przygnębiający dramat psychologiczny demaskujący brzydotę ludzkiej natury i wreszcie mamy sporo przesłodzonego kina, które powinno mdlić swoją ckliwością. I zapewne w dziewięciu na dziesięć przypadków, całość zrealizowana zostałaby tak, że zbierałoby mi się na wymioty. "Pętla" jest jednak tym dziesiątym przypadkiem, kiedy wszystkie elementy zagrały ze sobą koncertowo. Pierwsze pół godziny wciąga, kolejne pół godziny intryguje, a finał porusza do żywego.
Nie jestem pewien, jak trwałe są oddziaływania "Pętli". Podejrzewam, że jednak film nie zostanie ze mną na zawsze. Nie zmienia to faktu, że kiedy dobiegał końca, byłem nim zachwycony i totalnie oczarowany.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz