Sweet Country (2017)

Ależ to była wysmakowana uczta filmowa. Warwick Thornton naprawdę się postarał. "Sweet Country" z jednej strony ma wszystkie elementy klasycznego westernu przeniesionego z Ameryki do Australii. Jest motyw zemsty, zbrodni, pościgu. Znalazło się tu miejsce i na opowieść o traumie wojennej i o żalu za utraconą tradycją. To także barwny fresk społeczeństwa australijskiego początku XX wieku. A na to wszystko nakłada się wykwintna forma, z zaskakująco zmysłowymi zdjęciami i fajnym pomysłem na wstawki z przyszłości i przeszłości nakładające się na wydarzenia "tu i teraz".



Delektowanie się formą i powolną narracją stanowi clue doświadczenia jakim jest oglądanie "Sweet Country". Jednak Thorntonowi nie udało się dokonać całkowitej transcendencji materiału wyjściowego, dzięki czemu film byłby w stanie na dłużej zapaść w mojej pamięci. Nie wszystkie wątki równie zgrabnie udało mu się wpleść w ten skomplikowany gobelin. Nie każda emocja została wygrana tak, jak powinna. Można wręcz odnieść wrażenie, że reżyser działał pod presją czasu, że miał przykazane, by fabuła nie przekroczyła dwóch godzin, choć wydaje się, że spokojnie mogła trwać 2,5 godziny, a może nawet 3. Przez to "Sweet Country" jest jedynie rzeczą solidną, przepiękną estetycznie, ale nie odciskającą na mnie trwałego piętna.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)