Utøya 22. juli (2018)

Erik Poppe nakręcił jeden z najbardziej wstrząsających filmów, jakie widziałem w ostatnich miesiącach. Dzieło porusza podwójnie. Po pierwsze tym, o czym opowiada. Po drugie tym, jakie refleksje rodzi.





Zgodnie z tytułem obraz opowiada o wydarzeniach, do których doszło na wyspie Utøya 22 lipca 2011 roku. Przez 72 minuty uzbrojony Anders Breivik strzelał do przebywającej w obozie dla młodzieży zorganizowanym przez Norweską Partię Pracy. Reżyser niemal w czasie rzeczywistym opowiada o tych wydarzeniach. Stosuje też found footege'ową technikę surowych zdjęć tak, jakby niewidzialny kamerzysta był uczestnikiem wydarzeń i towarzyszył panikującej młodzieży. To sprawia, że wszystko, co widać na ekranie, robi piorunujące wrażenie. Wydaje się, jakby widzowie sami byli uczestnikami zajść, kryjącymi się po krzakach, wstrzymującymi oddech, pogrążającymi się w irracjonalnej katatonii lub totalnej panice.

Tylko w jednym momencie, kiedy reżyser przystaje i obserwuje dwójkę bohaterów rozmawiających ze sobą, co jest ich strategią trzymania lęku na dystans, film zawodzi. Choć zapewne takie sceny miały miejsce na wyspie naprawdę, to tutaj wypadają fałszywie, teatralnie, przez co niszczą fikcję wiarygodności, jaką skutecznie w innych scenach reżyser skonstruował.

Jeszcze bardziej poruszające jest to, co z tego filmu wynika. "Utoya, 22 lipca" pokazuje wyraźnie, jak rozwinięta cywilizacja ograbiła nas z mechanizmów samozachowawczych. Obronę scedowaliśmy na państwo, a to w nieprzewidywalnych sytuacjach okazuje się impotentem. Rację więc mają fanatycy drugiej poprawki do amerykańskiej konstytucji - możesz nie mieć przy sobie komórki, ale zawsze miej pod ręką niezawodne AK-47.

"Utoya, 22 lipca" pokazuje też fatalne skutki indywidualizmu. Wyraźnie widać, że w momencie rozpoczęcia ataku, niemal natychmiast zaniknęła jakakolwiek wola jednoczenia się. Ludzie ratowali się ucieczką sami lub w bardzo małych grupkach. Zaginął już w nas instynkt stadny, zgodnie z którym najlepsze przetrwanie gwarantuje grupa. Obozowiczów było tylu, że wspólnie łatwo pokonaliby Breivika. Owszem, kilka osób zapewne zdążyłby zabić. Jednak chaos działał na jego korzyść. Zabił 69 osób i dalszych 110 ranił.

Ten film wywołuje depresję przerażającą wizją świata.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)