愚行録 (2016)
"Gukoroku - ślady grzechu" to opowieść stworzona przez wielkiego pesymistę. Choć bowiem opowiada historię konkretnej grupy ludzi, to jednak sceny otwierające i zamykające film jasno dają do zrozumienia, że twórcy mogli wybrać kogokolwiek i historia, którą by zaprezentowali, byłaby równie ponura. Bo "Gukoroku" nie pozostawia złudzeń: ludzie rodzą się źli, takimi pozostają przez całe życie i źle też kończą. Nawet wtedy, kiedy ich działania wydają się motywowane troską, miłością, szlachetnością, zawsze są zdeformowane grzechem, który jest w nich.
Twórcy filmu (który z kolei powstał na bazie znanej powieści) nie oszczędzają nikogo. W ciągu dwóch godzin zeskrobią ładną warstwę powierzchniową, jaka pokrywa każdego człowieka i odsłonią obrzydliwe wnętrza pełne impulsów, ambicji, sekretów. To obraz tchórzostwa, pragmatyzmy, egoizmu, naiwności, morderczych instynktów i poczucia winy. Nie ma tu miejsca na radość. Jest tylko ból i niekończące się pasmo tragedii.
Miejscami "Gukoroku" jest obrazem fascynującym, pełnym pięknych zdjęć i hipnotyzującej formy. Reżyser we współpracy z polskim operatorem buduje opowieść toksyczną, a zarazem niezwykle zmysłową. Niestety całymi partiami film jest po prostu monotonną paplaniną. Kiedy bohaterowie zaczynają gadać o przeszłości, całość staje w miejscu. Nie sposób wtedy skupić na opowieści uwagę. Potem jednak znów reżyser zaskakuje jakimś wysmakowanym kadrem albo też drobiazgami na drugim planie, które wskazują, że to mogło być arcydzieło, a nie tylko solidna ekranizacja.
Ocena: 6
Twórcy filmu (który z kolei powstał na bazie znanej powieści) nie oszczędzają nikogo. W ciągu dwóch godzin zeskrobią ładną warstwę powierzchniową, jaka pokrywa każdego człowieka i odsłonią obrzydliwe wnętrza pełne impulsów, ambicji, sekretów. To obraz tchórzostwa, pragmatyzmy, egoizmu, naiwności, morderczych instynktów i poczucia winy. Nie ma tu miejsca na radość. Jest tylko ból i niekończące się pasmo tragedii.
Miejscami "Gukoroku" jest obrazem fascynującym, pełnym pięknych zdjęć i hipnotyzującej formy. Reżyser we współpracy z polskim operatorem buduje opowieść toksyczną, a zarazem niezwykle zmysłową. Niestety całymi partiami film jest po prostu monotonną paplaniną. Kiedy bohaterowie zaczynają gadać o przeszłości, całość staje w miejscu. Nie sposób wtedy skupić na opowieści uwagę. Potem jednak znów reżyser zaskakuje jakimś wysmakowanym kadrem albo też drobiazgami na drugim planie, które wskazują, że to mogło być arcydzieło, a nie tylko solidna ekranizacja.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz