6 Days (2017)
Kolejny procedural? Francuska zaraza rozprzestrzenia się. Szkoda tylko, że po drodze zmienia się na gorsze. Francuzi w większości trzymają poziom. Tymczasem "6 dni" nie dałoby się oglądać, gdyby nie gra Marka Stronga.
"6 dni" opowiada o wydarzeniach z kwietnia 1980 roku, kiedy to grupa terrorystów wdarła się do irańskiej ambasady w Londynie i wzięła grupę zakładników. Film rekonstruuje zachowanie dziennikarzy, policjantów i oddziału wojska. I dopóki w centrum uwagi filmowców są negocjacje z terrorystami, całość jeszcze się trzyma. Strong ze swoim głębokim głosem wypada świetnie w roli policyjnego negocjatora. Może aż za dobrze, bo jest tak przekonujący, że trudno uwierzyć, iż terroryści od razu się nie poddali.
Film rozpada się jednak, kiedy przychodzi czas pokazać akcję odbicia zakładników. Reżyser nakręcił sceny wkraczania żołnierzy do ambasady bardzo statycznie. Nie ma w tym ani chaosu, kiedy wydarzenia nie idą zgodnie z planem, ani porządku wynikającego z profesjonalizmu uczestników akcji. Całość rozgrywa się powoli i spokojnie, przez co nie sposób zrozumieć, dlaczego praktycznie obyło się bez ofiar. Przynajmniej jeden z terrorystów miał więcej niż wystarczająco czasu, by zabić lub ranić kilka lub nawet kilkanaście osób. Reżyserowi nie udało się w przekonujący sposób wyjaśnić, dlaczego tak się nie stało. A bez tego "6 dni" wypada po prostu niewiarygodnie, co w przypadku obrazu ukazującego prawdziwą historię, jest grzechem niewybaczalnym.
Ocena: 4
"6 dni" opowiada o wydarzeniach z kwietnia 1980 roku, kiedy to grupa terrorystów wdarła się do irańskiej ambasady w Londynie i wzięła grupę zakładników. Film rekonstruuje zachowanie dziennikarzy, policjantów i oddziału wojska. I dopóki w centrum uwagi filmowców są negocjacje z terrorystami, całość jeszcze się trzyma. Strong ze swoim głębokim głosem wypada świetnie w roli policyjnego negocjatora. Może aż za dobrze, bo jest tak przekonujący, że trudno uwierzyć, iż terroryści od razu się nie poddali.
Film rozpada się jednak, kiedy przychodzi czas pokazać akcję odbicia zakładników. Reżyser nakręcił sceny wkraczania żołnierzy do ambasady bardzo statycznie. Nie ma w tym ani chaosu, kiedy wydarzenia nie idą zgodnie z planem, ani porządku wynikającego z profesjonalizmu uczestników akcji. Całość rozgrywa się powoli i spokojnie, przez co nie sposób zrozumieć, dlaczego praktycznie obyło się bez ofiar. Przynajmniej jeden z terrorystów miał więcej niż wystarczająco czasu, by zabić lub ranić kilka lub nawet kilkanaście osób. Reżyserowi nie udało się w przekonujący sposób wyjaśnić, dlaczego tak się nie stało. A bez tego "6 dni" wypada po prostu niewiarygodnie, co w przypadku obrazu ukazującego prawdziwą historię, jest grzechem niewybaczalnym.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz