La confession (2016)
Przystojni księża są jak striptizerki. Ich ciało jest towarem. Kuszą nim klientów (w kościelnej nomenklaturze zwanych "wiernymi"), mamią, ale za sprawą koloratki dają znać, że są poza zasięgiem: możesz patrzeć i podziwiać, ale nie dotykaj. To latarnia działająca na ćmy: skutecznie przyciągająca uwagę. A kiedy już tego dokona, dzięki dobrze dobranym słowom księża mogą przystąpić do procesu nakłaniania zabłąkanej owieczki do powrotu na łono kościoła katolickiego. Problem w tym, że nie można ocenić, na ile autentyczne jest owo nawrócenie. Możliwe, że wiary wcale nie przybywa, a jedynie zwycięża zwykła zwierzęca żądza, której namiastkę w postaci odrobiny bliskości można zyskać tylko przez wyrażenie zgody na słuchanie nauk przystojnego księdza.
W "Spowiedzi" księdzem jest Romain Duris, więc wiadomo było, że bohaterka filmu jest na straconej pozycji. Mogła sobie deklarować komunistyczne i antyklerykalne hasła, ale ksiądz szybko jej zawrócił w głowie. Ponieważ jednak bohaterkę gra Marine Vacth, to prawdziwe okazało się powiedzenie "trafiła kosa na kamień". Jej uroda poparta twardym charakterem nie pozostawi obojętnym żadnego mężczyznę, a już szczególnie takiego, który zazwyczaj ma do czynienia z kobietami zbyt łatwo mu ulegającymi.
Ta melodramatyczna opowieść z jakiegoś powodu została osadzona w czasach II wojny światowej. I choć w filmie dużo miejsca poświęca się różnym strategiom przetrwania pod okupacją, to tylko w nielicznych momentach te realia mają jakikolwiek wpływ na historię relacji między dwójką bohaterów. Wygląda to tak, jakby "Spowiedź" wyreżyserowała osoba, której półkule mózgowe nie komunikują się ze sobą, co doprowadziło do powstania dwóch równoległych rzeczywistości zajmujących tę samą przestrzeń na taśmie filmowej.
Duris oczywiście wypada dobrze w sutannie. Jednak więź uczuciowa, jaka rzekomo ma łączyć jego postać z bohaterką filmu, nie wypada zbyt wiarygodnie. Chemii między Durisem i Vacth jest bardzo niewiele i nie wystarcza to do sprzedania tej historii.
Ocena: 5
W "Spowiedzi" księdzem jest Romain Duris, więc wiadomo było, że bohaterka filmu jest na straconej pozycji. Mogła sobie deklarować komunistyczne i antyklerykalne hasła, ale ksiądz szybko jej zawrócił w głowie. Ponieważ jednak bohaterkę gra Marine Vacth, to prawdziwe okazało się powiedzenie "trafiła kosa na kamień". Jej uroda poparta twardym charakterem nie pozostawi obojętnym żadnego mężczyznę, a już szczególnie takiego, który zazwyczaj ma do czynienia z kobietami zbyt łatwo mu ulegającymi.
Ta melodramatyczna opowieść z jakiegoś powodu została osadzona w czasach II wojny światowej. I choć w filmie dużo miejsca poświęca się różnym strategiom przetrwania pod okupacją, to tylko w nielicznych momentach te realia mają jakikolwiek wpływ na historię relacji między dwójką bohaterów. Wygląda to tak, jakby "Spowiedź" wyreżyserowała osoba, której półkule mózgowe nie komunikują się ze sobą, co doprowadziło do powstania dwóch równoległych rzeczywistości zajmujących tę samą przestrzeń na taśmie filmowej.
Duris oczywiście wypada dobrze w sutannie. Jednak więź uczuciowa, jaka rzekomo ma łączyć jego postać z bohaterką filmu, nie wypada zbyt wiarygodnie. Chemii między Durisem i Vacth jest bardzo niewiele i nie wystarcza to do sprzedania tej historii.
Ocena: 5
Zgadzam się, bardzo jałowy film, wytrwałam do końca tylko dla Durisa, któremu koloratka dodała dużo wdzięku, jednak mimo wszystko wolę go rozchełstanego, ot choćby, bodaj (? to było tak dawno) z "Exils"
OdpowiedzUsuńDurisowi to we wszystkim jest dobrze :)
Usuń