L'Extraordinaire Voyage du fakir (2018)
Spodziewałem się, że "Niezwykła podróż fakira, który utknął w szafie" przypadnie mi do gustu. Nie spodziewałem się, że ten film aż tak bardzo mnie zachwyci. Od czasu "Króla rozrywki" nie widziałem w kinie równie pięknej, kolorowej i niezwykle uroczej baśni. Bo właśnie tym jest film Kena Scott - bajką.
Reżyser mógł sobie pozwolić na popuszczenie wodzy fantazji, ponieważ cała fabuła została ujęta w cudzysłów - to historia, którą opowiada główny bohater nastoletnim rozrabiakom w jednym tylko celu: przykucia ich uwagi. I na ekranie dzieją się rzeczy naprawdę niezwykłe: mamy śpiewających policjantów i cudowną sekwencję taneczną rodem z Bollywood (a raczej Tollywood, biorąc pod uwagę to, że główną rolę gra tu Dhanush), a także niewiarygodne wręcz zbiegi okoliczności.
Jak w każdej szanującej się baśni, świat prawdziwy miesza się z cudami. Dlatego też twórcy nie stronią od poruszania poważnych tematów, jak choćby przypomnieniu o okrutnym losie imigrantów. Ale nad wszystkim unosi się niezłomna wiara w potęgę ludzkiej dobroci. Obcy ludzie pomagają sobie w potrzebie, szczodrość i szczerość wygrywają nawet w najbardziej beznadziejnych z pozoru sytuacjach.
To wszystko jednak nie wystarczyłoby bez najbardziej magicznego składnika, który łączy wszystko w jedno wspaniałe widowisko. Jest nim cudownie nieskrępowana energia, która jest ekstremalnie zaraźliwa. Na przemian śmiałem się i wzruszałem przez cały film. Idealnym nośnikiem tej pozytywnej energii okazał się Dhanush, który z entuzjazmem i werwą odgrywał rolę tytułowego fakira. Trudno mi było oderwać od niego wzrok, jest bowiem w tym filmie uosobieniem wszystkiego co dobre. A razem z Bérénice Bejo tworzył parę idealną i trochę żałowałem, że kto inny został mu wybrany na ukochaną.
Ken Scott bardzo mnie tym filmem zaskoczył. Po jego poprzednim "dziele" nie oczekiwałem po nim już niczego dobrego.
Ocena: 9
Reżyser mógł sobie pozwolić na popuszczenie wodzy fantazji, ponieważ cała fabuła została ujęta w cudzysłów - to historia, którą opowiada główny bohater nastoletnim rozrabiakom w jednym tylko celu: przykucia ich uwagi. I na ekranie dzieją się rzeczy naprawdę niezwykłe: mamy śpiewających policjantów i cudowną sekwencję taneczną rodem z Bollywood (a raczej Tollywood, biorąc pod uwagę to, że główną rolę gra tu Dhanush), a także niewiarygodne wręcz zbiegi okoliczności.
Jak w każdej szanującej się baśni, świat prawdziwy miesza się z cudami. Dlatego też twórcy nie stronią od poruszania poważnych tematów, jak choćby przypomnieniu o okrutnym losie imigrantów. Ale nad wszystkim unosi się niezłomna wiara w potęgę ludzkiej dobroci. Obcy ludzie pomagają sobie w potrzebie, szczodrość i szczerość wygrywają nawet w najbardziej beznadziejnych z pozoru sytuacjach.
To wszystko jednak nie wystarczyłoby bez najbardziej magicznego składnika, który łączy wszystko w jedno wspaniałe widowisko. Jest nim cudownie nieskrępowana energia, która jest ekstremalnie zaraźliwa. Na przemian śmiałem się i wzruszałem przez cały film. Idealnym nośnikiem tej pozytywnej energii okazał się Dhanush, który z entuzjazmem i werwą odgrywał rolę tytułowego fakira. Trudno mi było oderwać od niego wzrok, jest bowiem w tym filmie uosobieniem wszystkiego co dobre. A razem z Bérénice Bejo tworzył parę idealną i trochę żałowałem, że kto inny został mu wybrany na ukochaną.
Ken Scott bardzo mnie tym filmem zaskoczył. Po jego poprzednim "dziele" nie oczekiwałem po nim już niczego dobrego.
Ocena: 9
Komentarze
Prześlij komentarz