Un beau soleil intérieur (2017)
Nie wiesz, czy jesteś optymistą czy też pesymistą? Obejrzyj "Isabelle i mężczyźni", a szybko znajdziesz odpowiedź na powyższe pytanie. Claire Denis w swoim najnowszym filmie opowiada bowiem o kobiecie, która poszukuje miłości. To, co pokazuje, optymista i pesymista zinterpretują inaczej.
Pesymista zobaczy spiralę nieudanych związków i złaknioną uczucia kobietę, która na ślepo rzuca się w objęcia mężczyzn. Isabelle wszem i wobec deklaruje, że pragnie prawdziwej miłości. Jej postępowanie jednak każe wątpić w to, czy rozpoznałaby "prawdziwą miłość" nawet, gdyby to była jedyna rzecz we wszechświecie. Inwestuje emocje bowiem przede wszystkim w tych mężczyzn, którzy już od samego początku zdają się być co najwyżej przelotną znajomością. Kiedy z kolei trafia się ktoś solidniejszy, to kobieta sama wymyślać będzie różne pretekstowe przeszkody, przez które nie będzie mogła z tym kimś być.
Optymista jednak spojrzy na tę historię inaczej. Jako coś oczywistego przyjmie, że nie ma związków wiecznych. A skoro tak, należy skupić się na tym, co tu i teraz. Zachowywać się tak, jak brzmi francuski tytuł, i po prostu wpuszczać do swojego wnętrza promienie słońca, niech nas opromieniają i ogrzewają, a kiedy słońce ze wschodu przesuwać się będzie na południe, a potem na zachód, po prostu otwierać kolejne okno. "Pozostań "open"" poradzi bohaterce duchowy przewodnik. Tylko wtedy życie, które jest nieustającym pasmem wzlotów i upadków, nie da w kość.
"Isabelle i mężczyźni" nie jest filmem, który jako całość szczególnie przypadł mi do gustu. Jak na opowieść o zgłodniałej miłości kobiecie, czuję niedosyt emocji. Tak naprawdę zachwyciła mnie tylko jedna sekwencja. Jest nią spotkanie z aktorem, od jego wyznań, przez rozmowę w samochodzie i potem w przedpokoju. Po mistrzowsku reżyserka pokazała, jak dwie osoby chcą tego samego, a jednocześnie boją się zrobić ostatni krok, jak komunikacja werbalna jest negowana przez komunikację niewerbalną, a jedna i druga zafałszowują rzeczywiste intencje. Binoche i Duvauchelle tworzą w tej sekwencji cudowną parę, z którą żadna inna kombinacja prezentowana w filmie nie może się równać.
Ocena: 6
Pesymista zobaczy spiralę nieudanych związków i złaknioną uczucia kobietę, która na ślepo rzuca się w objęcia mężczyzn. Isabelle wszem i wobec deklaruje, że pragnie prawdziwej miłości. Jej postępowanie jednak każe wątpić w to, czy rozpoznałaby "prawdziwą miłość" nawet, gdyby to była jedyna rzecz we wszechświecie. Inwestuje emocje bowiem przede wszystkim w tych mężczyzn, którzy już od samego początku zdają się być co najwyżej przelotną znajomością. Kiedy z kolei trafia się ktoś solidniejszy, to kobieta sama wymyślać będzie różne pretekstowe przeszkody, przez które nie będzie mogła z tym kimś być.
Optymista jednak spojrzy na tę historię inaczej. Jako coś oczywistego przyjmie, że nie ma związków wiecznych. A skoro tak, należy skupić się na tym, co tu i teraz. Zachowywać się tak, jak brzmi francuski tytuł, i po prostu wpuszczać do swojego wnętrza promienie słońca, niech nas opromieniają i ogrzewają, a kiedy słońce ze wschodu przesuwać się będzie na południe, a potem na zachód, po prostu otwierać kolejne okno. "Pozostań "open"" poradzi bohaterce duchowy przewodnik. Tylko wtedy życie, które jest nieustającym pasmem wzlotów i upadków, nie da w kość.
"Isabelle i mężczyźni" nie jest filmem, który jako całość szczególnie przypadł mi do gustu. Jak na opowieść o zgłodniałej miłości kobiecie, czuję niedosyt emocji. Tak naprawdę zachwyciła mnie tylko jedna sekwencja. Jest nią spotkanie z aktorem, od jego wyznań, przez rozmowę w samochodzie i potem w przedpokoju. Po mistrzowsku reżyserka pokazała, jak dwie osoby chcą tego samego, a jednocześnie boją się zrobić ostatni krok, jak komunikacja werbalna jest negowana przez komunikację niewerbalną, a jedna i druga zafałszowują rzeczywiste intencje. Binoche i Duvauchelle tworzą w tej sekwencji cudowną parę, z którą żadna inna kombinacja prezentowana w filmie nie może się równać.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz