Beast (2017)

Romans i studium psychopatii w jednym. Michael Pearce proponuje intrygującą kombinację tematyczną. I przez całkiem długi czas, potrafi ją "sprzedać". Dobrą decyzją było postawienie na wizualną stronę opowieści. Fotogeniczna i nietuzinkowa główna para aktorska, piękne pejzaże Jersey i popisujący się wyczuciem zmysłowości kadrów operator skutecznie budowali atrakcyjną historię pary "wyrzutków", którzy odnaleźli się i zakochali się w sobie. Na dokładkę Pearce serwuje nam sumienny nadzór nad grą aktorską i zbilansowaną dietę scen rodzajowych, którym pikanterii dodają drobiazgi czy to w postaci wtrętów montażowych czy też pełnych podtekstów dialogów. W efekcie "Pod ciemnymi gwiazdami" są w pierwszej połowie filmem fascynującym i fabularnie i formalnie.



Pearce pokazuje w swoim filmie psychopatów jako osoby, które głęboko przeżywają emocje. Ich intensywność, jak również charakter, odbiega jednak od tego, co uznajemy za normalne. Różnica jest dramatycznie wyrazista, ale jednocześnie łatwa do zamaskowania i zbagatelizowania. Szczególnie, że psychopata jest istotą mającą świadomość własnej odmienności. Potrzeba wpasowania się w otoczenie toczy nieustanną wojnę z pragnieniem buntu i odegraniem się na świecie, za wszystkie narzucone ograniczenia. Wyrafinowanie, wymyślne techniki przetrwania i dziki atawizm tworzą jednostki tajemnicze, magnetyczne, nieprzewidywalne i destrukcyjne. Miłość, wbrew temu, co sądzi wielu, nie jest im obca. Ale szczęście... to jest już zupełnie inna kwestia.

Dopóki reżyser zadowala się jedynie pokazywaniem powyższego, bez próby nazywania, diagnozowania, wyciągania wniosków, dopóty "Pod ciemnymi gwiazdami" intryguje. Kiedy jednak Pearce poddaje się dyktatowi domykania historii, stawiania kropki nad "i", film tracie pęd i rozpada się na kawałki, które nie składają się w przekonującą narrację. Końcówka sprawia wrażenie zrealizowanej "na odwal", jakby reżyser usatysfakcjonowany był samym punktem wyjścia swojego dzieła i nie miał nic przeciwko temu, że w finale film wpadł w koleiny prymitywnych gatunkowych rozwiązań. Gdzieś ulatnia się niejednoznaczność, która była siłą "Pod ciemnymi gwiazdami". A bez tego okazuje się, że reżyser zwodził widzów banałami.

Obsadowo jednak film jest bardzo dobry. Podobała mi się i Jessie Buckley i Johnny Flynn, jak również grająca matkę głównej bohaterki Geraldine James. To oni nie pozwalają całości zatonąć.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)